Zablokował wyjazd z remizy OSP i poszedł do kościoła. Strażacy nie mogli wyjechać, mężczyzna utonął
Szokujące zajście miało miejsce w Magnuszwie. Druhowie otrzymali w niedzielę (31 sierpnia) pilne zgłoszenie z pobliskiego Mniszewa o tonącym mężczyźnie. Chwilę po alarmie byli już przed remizą. Wtedy zauważyli, że wjazd do garażu z łodzią jest zablokowany. Ktoś zastawił go, parkując osobową skodę.
Strażacy natychmiast zaczęli przesuwać auto. Po kilkudziesięciu sekundach szarpania udało się przestawić samochód i wyprowadzić łódź. Niestety, gdy dotarli na miejsce, 35-latka nie dało się już uratować.
Sprawę bada policja. – Sprawa jest nam znana, prowadzimy postępowanie. Ustaliliśmy właściciela samochodu, trwa ustalanie osoby, która nim tego dnia kierowała. Wobec sprawcy zostaną wyciągnięte konsekwencje – zapewnia mł. asp. Ewelina Kostrzewa z policji w Kozienicach. Na razie nie wiadomo, czy opóźnienie było bezpośrednią przyczyną tragedii. – Ofiara była reanimowana przez świadków przed przybyciem służb, więc trudno powiedzieć, czy opóźnienie wyjazdu z remizy miało wpływ na śmierć 35-latka. To postępowanie jest prowadzone przez prokuraturę – wyjaśniła policjantka. Śledczy na razie nie łączą obu spraw.
Polecany artykuł:
Na łamach „Super Expressu” opisywaliśmy też inną historię. Karetka jadąca na sygnale ugrzęzła w błocie, bo wjazd do drogi pożarowej jest zastawiony słupkami. Ambulans nie mógł podjechać pod klatkę i kierowca był zmuszony jechać po trawniku na którym utknął. Przedstawiciele stołecznego pogotowia twierdzą, że blokowanie drogi pożarowej stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców. Urzędnicy odpierają zarzuty i uważają, że bez słupków przejazd zastawiliby parkujący na dziko kierowcy. Więcej znajdziesz TUTAJ.