Radiowozy przy ulicy Synów Pułku na Bemowie pojawiły się po telefonie kobiety. Około godz. 17 poinformowała ona policję, że chciała odwiedzić znajomego, a znalazła go martwego w kałuży krwi. - Na razie nie możemy jednoznacznie określić w jakich okolicznościach doszło do śmierci – powiedział "Super Expressowi" Tomasz Oleszczuk (39 l.) z biura prasowego komendy stołecznej policji.
Według nieoficjalnych informacji mogło tu dojść do zabójstwa. Jednak to prokurator w toku śledztwa ustali jak doszło do tragedii.