Borewicz to nie fikcja, to życie!

2013-08-03 4:00

Były antyterrorysta i szef ochrony lotniska Okęcie, Jerzy Dziewulski, wspomina swoje epizodyczne role na planie kultowego serialu. "Praca, pracą ale bawiliśmy się świetnie" - mówi. Borewicz nie bez powodu kojarzony jest z Jamesem Bondem. Jednak porucznik nie miał jednego zera w kryptonimie 07, co nie dawało mu pełnej licencji na zabijanie.

Borewicz to nie fikcja, to życie
Jerzy Dziewulski(70 l.) były antyterrorysta i szef ochrony lotniska Okęcie wspomina swoje epizodyczne role na planie kultowego serialu.
- Praca, pracą ale bawiliśmy się świetnie- wspomina pan Jerzy w rozmowie z Super Expressem
Główny bohater kultowego serialu nie bez powodu kojarzony jest z agentem jej królewskiej mości Jamesem Bondem. Porucznik Borewicz nie miał jednak, jednego zera w kryptonimie 07, co nie dawało mu pełnej licencji na zabijanie. Jednak ja wspomina Dziewulski to nie jedyna różnica. Najwalniejsze że nasz bohater był z krwi i kości, a akcje w których brał udział, inspirowane były prawdziwymi działaniami milicji.
- 007 to całkowita fikcja. „07 zgłoś się”, często był oparty na prawdziwych wydarzenia, był tworzony w oparciu o rozmowy z milicjantami. Wszystkie wydawać by się mogło gadżety, jak radar do wykrywania ciał, istniały już wtedy i były w ciągłym użytku. Tam nie było gadżetów, te wszystkie instrumenty faktycznie były wykorzystywane w pracy milicji.
Dziewulski wystąpił w czterech odcinkach serialu w 1987 jako komandos i szef brygady antyterrorystycznej oraz pracował w charakterze konsultanta. Brał udział wraz ze swoimi ludźmi w rożnych akcjach kaskaderskich. Wtedy nikt nie słyszał o komputerowych efektach specjalnych, a kontuzje były na porządku dziennym.
- Jak miałem skakać na pędzącą ciężarówkę, to faktycznie skakałem na pędząca ciężarówkę. I to nic, że robiłem to aż 7 razy, nie raz lądując zamiast na pace, to choćby na kabinie. Kiedy w końcu się udało, usłyszałem, że świetnie, to powtarzamy.- wspomina z uśmiechem na ustach antyterrorysta i dodaje- My kręcąc ten serial znakomicie się też bawiliśmy, choć nie raz niektórzy z moich ludzi odnosili poważne kontuzje.
Duży realizm to zasługa twórcy.
- Szmagier był dokumentalista i dlatego może w tym serialu nie ma ściemy, on dał o każdy szczegół, tam nie było miejsca na fuszerkę.- tłumaczy pan Jerzy
Sam bardzo chętnie wraca do serialu
-Do tej pory chętnie wracam do tych odcinków, taki serial już się nigdy nie powtórzy i chociaż jak włączam sobie go wieczorem i choćbym chciał już pójść spać, to nigdy mi się to nie udaje, zawsze muszę doczekać do końca odcinka.
łza
___

Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta i szef ochrony lotniska Okęcie, wspomina swoje epizodyczne role na planie kultowego serialu.

- Praca, pracą ale bawiliśmy się świetnie - mówi w rozmowie z "Super Expressem".

Główny bohater kultowego serialu nie bez powodu kojarzony jest z agentem jej królewskiej mości Jamesem Bondem. Porucznik Borewicz nie miał jednak, jednego zera w kryptonimie 07, co nie dawało mu pełnej licencji na zabijanie. Ale to nie jedyna różnica. Najważniejsze, że nasz bohater był z krwi i kości, a akcje w których brał udział, inspirowane były prawdziwymi działaniami milicji.

- 007 to całkowita fikcja. „07 zgłoś się”, często był oparty na prawdziwych wydarzenia, był tworzony w oparciu o rozmowy z milicjantami. Wszystkie gadżety, jak radar do wykrywania ciał, istniały już wtedy i były w ciągłym użytku. Te wszystkie instrumenty faktycznie były wykorzystywane w pracy milicji - zdradza Jerzy.

Dziewulski wystąpił w czterech odcinkach serialu w 1987 roku jako komandos i szef brygady antyterrorystycznej oraz pracował w charakterze konsultanta. Brał udział wraz ze swoimi ludźmi w rożnych akcjach kaskaderskich. Wtedy nikt nie słyszał o komputerowych efektach specjalnych, a kontuzje były na porządku dziennym.

- Jak miałem skakać na pędzącą ciężarówkę, to faktycznie skakałem na pędząca ciężarówkę. I to nic, że robiłem to aż 7 razy, nie raz lądując zamiast na pace, to choćby na kabinie. Kiedy w końcu się udało, usłyszałem, że świetnie, to powtarzamy - wspomina z uśmiechem na ustach antyterrorysta i dodaje. - My kręcąc ten serial znakomicie się też bawiliśmy, choć nie raz niektórzy z moich ludzi odnosili poważne kontuzje. Szmagier był dokumentalista i dlatego może w tym serialu nie ma ściemy, on dał o każdy szczegół, tam nie było miejsca na fuszerkę - tłumaczy Dziewulski, który sam bardzo chętnie ogląda serial. - Do tej pory wracam do tych odcinków, taki serial już się nigdy nie powtórzy i chociaż jak włączam sobie go wieczorem i choćbym chciał już pójść spać, to nigdy mi się to nie udaje, zawsze muszę doczekać do końca odcinka.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki