Chora na raka emerytka Ewa Andruszkiewicz (67 l.): Pani Ohme nie skazuj mnie na bezdomność!

2016-08-08 15:11

Pani Ewa Andruszkiewicz (67 l.) drży o swój dalszy los i życie. Kobieta najpierw została eksmitowana z mieszkania na warszawskim Mokotowie, a teraz grozi jej utrata altanki w lesie, gdzie od kilku lat mieszka. Jeœśli ją starci zostanie bezdomna. Za przyczynę swoich nieszczęœć obwinia znaną z TVN Małgorzatę Ohme (35 l.) i jej rodzinę.

Andruszkiewicz przez ponad dwadzieścia lat mieszkała w jednej z kamienic na warszawskim Mokotowie. W 2004 roku kamienica trafiła w ręce spadkobierców, w tym ojca Małgorzaty Ohme, Andrzeja S.
- W 2005 roku zmarł mój mąż i zaledwie miesiąc po jego pogrzebie, jak tylko dowiedzieli się, że jest samotną wdową to natychmiast rzucili się na mnie. Dopóki żył mój mąż, to nie czepiali się mnie. Jedynie co robili to podnosili czynsz, a ja to płaciłam - opowiada nam pani Ewa. - Przez cztery lata wpłaciłam na konto pana S. ponad 36 tys. zł w ramach czynszu, jaki został mi narzucony. Wytoczono mi jednak proces o eksmisję. Bo powinnam wpłacać pieniądze na konto sąsiada (!), a nie właściciela. Na mocy wyroku sądowego byłam eksmitowana we wrześniu 2010 - dodaje.


\Kobieta zamieszkała w małym domku 80 km od stolicy, w samym środku lasu. - Pierwszej zimy w środku było zaledwie 11 stopni. Były też dni, kiedy nie mogłam wyjechać z podwórza, bo pług odśnieżający nie podjechał pod mój dom - opowiada "Super Expressowi".
Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Najpierw kobieta musiała stawić czoła nowotworowi, a potem dowiedziała się, że wytoczono jej proces o odszkodowanie za zajmowanie lokalu w kamienicy bez stosownej umowy. - Właściciele nigdy nie rozwiązali ze mną umowy najmu. Dzięki umiejętnościom adwokatów rodziny pani Ohme, przywalono mi prawie 40 tys. z odsetkami, zwrotem kosztów procesowych i kosztów komorniczych. Dziś to jest ponad 100 tys. Pan S. dwa tygodnie przed śmiercią zeznał na policji, że nie jestem mu nic dłużna. Jego spadkobierczynie są innego zdania. Znalazły komornika i zleciły mu licytację mojego niewiele wartego domku. Ponieważ ich roszczenie jest sprzeczne z oświadczeniem spadkodawcy, zgłosiłam sprawę do prokuratury i ministra Ziobro, jako próbę bezpodstawnego przejęcia nieruchomości. Do ich przesłuchania jednak nie doszło, bo zignorowały wezwanie na policję. - opowiada kobieta. Komendzie Powiatowej Policji w Garwolinie potwierdziła nam ten fakt.


Licytacja domku ma nastąpić jesienią. - Nie wiem czy one są z kimś w układzie, ale apeluję do nich: Opamiętajcie się, jeszcze nie jest za późno. Przestańcie mnie nękać. Przykro mi, że wizerunek pani Ohme nieco ucierpi, ale to był jej wybór. Tym razem tak łatwo się nie poddam - zapowiada Andruszkiewicz.
- O wszystkich poruszanych przez Pana sprawach dowiedziałam się z mediów. Odzyskiwaniem rodzinnej kamienic zajmował się wyłącznie mój zmarły niedawno ojciec, który nie informował nas o przebiegu ani zwrotu kamienicy ani innych spraw z tym związanych. Obecnie na moją prośbę kancelaria adwokacka mnie reprezentująca stara się ustalić wszelkie istotne kwestie. Gdy to niebawem nastąpi będę miała wystarczającą wiedzę by ustosunkować się wszystkich kierowanych do mnie pytań i zdecydować jakie kroki powinnam podjąć. Mając to wszystko na uwadze na obecnym etapie formułowanie wobec mnie jakichkolwiek zarzutów jest bezpodstawne i krzywdzące - skomentowała sprawę Ohme.

Zobacz: Ohme zaciera ślady po byłej Borcucha w jego mieszkaniu. „Wciąż czuje obecność Olgi Frycz”

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki