A wręcz są dumne, że mogły dla nich zaśpiewać. I nie rozumieją zachowania Dody, która nie pojechała do Iraku, bo... Ministerstwo Obrony nie zapewniło jej wódki w garderobie!
Wczoraj ujawniliśmy, dlaczego 900 naszych żołnierzy w Iraku nie zobaczy ani nie usłyszy Dody na żywo. Choć największa skandalistka polskiego "szoł biznesu" ani dorobkiem artystycznym, ani talentem nie dorównuje Maryli Rodowicz i Justynie Steczkowskiej (36 l.), postawiła warunki godne światowej sławy diwy operowej.
Flaszka dla każdego
Zażądała dla siebie i swojej ekipy luksusowego hotelu, choć trudno o taki w zrujnowanej wojną irackiej Diwanii. W bazie wojskowej oczekiwała garderoby z pokaźnym zapasem wysokoprocentowych alkoholi. Za godzinny występ Rafał Rabczewski, brat i menedżer Dody, zażądał 30 tys. zł. Wojsko miało zająć się transportem do Iraku całego zespołu i ton sprzętu scenicznego. Jednak nawet prezydencki samolot, jaki zaoferowano Dodzie, nie spełnił jej oczekiwań.
Dody nie potrafi zrozumieć Maryla Rodowicz.
Koncert bez wygód
Fochów Dody nie mogą pojąć nie tylko zwykli Polacy, ale nawet największe gwiazdy polskiego show-biznesu. - Ja sama bardzo chciałam jechać do Iraku i przy nadarzającej się okazji spytałam ministra obrony czy to jest możliwe. To było moje wielkie marzenie. To nie był występ dla pieniędzy, zarobkowy - pieniądze zarabia się gdzie indziej - mówi "Super Expressowi" Maryla Rodowicz, która w Iraku wystąpiła dla żołnierzy za darmo. Nie dbała o wygody. - Nie wchodziło wtedy w grę, bym postawiła jakiekolwiek warunki. Pojechałam transportowym samolotem, z mocno okrojonym zespołem, dwoma gitarzystami akustycznymi. Zgodziłam się na wszystkie trudne warunki - dodaje artystka.
Podobnie było z Justyną Steczkowską. - Propozycja wyjazdu i występu świątecznego w Kosowie dla żołnierzy to był honor i zaszczyt! Do głowy mi nawet nie przyszło, by żądać za to jakichkolwiek pieniędzy. Pojechałam do żołnierzy pełniących misję pokojową, widziałam, jak jest im ciężko być z dala od rodzin, szczególnie że był to okres świąteczny. Chciało mi się płakać ze wzruszenia, gdy widziałam, jak żołnierze cieszą się, że przyjechał do nich ktoś z Polski. I to była dla mnie zapłata i zaszczyt - wspomina jeszcze dziś ze wzruszeniem piosenkarka. Justyna mieszkała w bazie wojskowej. Bez żadnych wygód.
O żądaniach Dody piosenkarka nie chce rozmawiać. I zapewnia, że gdyby to ona została zaproszona do Iraku, z pewnością nie odmówiłaby żołnierzom.
Irak Maryla Rodowicz:
Nawet nie myślałam, żeby za koncert dla żołnierzy żądać zapłaty. Nie dbałam też o wygody.