Dzięki grypie zostałam aktorką

2009-12-22 1:00

Naprawdę chciała być plastyczką, ale jej koleżankę dopadła epidemia grypy, więc zgodziła się wyjątkowo zastąpić ją na scenie. Wielka aktorka Krystyna Sienkiewicz (74 l.) opowiada nam o początkach swojej kariery.

Skończyłam liceum plastyczne w dwa lata, i to z dyplomem przodownika. Bez egzaminów dostałam się więc na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Zaczęłam współpracować ze Studenckim Teatrem Satyrycznym. Robiłam scenografię, kostiumy, obsługiwałam lewy reflektor na balkonie, sprzedawałam bilety i na końcu grałam.

Z tym graniem zaczęło się dość zabawnie. Wczesną wiosną wybuchła epidemia grypy i koleżanka Ola, która grała w STS-ie, pochorowała się. Zrobiłam zastępstwo. Zdradzę, że kiedy pierwszy raz stanęłam na scenie, nogi trzęsły mi się jak galareta. Nawet widać to na zdjęciu z tamtego okresu - nogi na fotce wyszły poruszone. Oczywiście to żart, ale oddaje moje ówczesne emocje.

Latem nie występowałam. A jesienią znowu zaczęły się grypy, Ola znów zachorowała...

Właściwie to Agnieszka Osiecka (†61 l.) przymusiła mnie do aktorstwa, bo zaczęła dla mnie pisać. Pierwszy wielki program, z którym pojechałam w Polskę to był "Tingel-Tangel", gwiazdą w nim była Sława Przybylska (77 l.), przy fortepianie zasiadał Krzysztof Komeda (†38 l.). Mało kto wie, ale w prasie zaczęłam być sławna jako dublerka Giulietty Masiny (†73 l.).

Kiedyś przebrałam się na balu maskowym ASP tak, że wyglądałam jak ona. Ktoś sfotografował mnie i kiedy Giulietta z Kurtem Ulrichem (†62 l.) przyjechali kręcić do Polski film "Jons und Erdme", przez miesiąc z nimi pracowałam.

Nie skończyłam szkoły aktorskiej, bo kręciłam już filmy, robiłam reklamy. Wydaje mi się, że STS dał mi wszystko, co trzeba do aktorskiego majątku. No i jestem Wodnikiem w rozkwicie, który co chce, to umie i zrobi. Zrobiłam na tyle karierę, że dostałam się do prawdziwego teatru, do Ateneum. Pięć lat grałam w "Niech no tylko zakwitną jabłonie", pierwszym musicalu napisanym przez Agnieszkę Osiecką. A potem grałam we wszystkich musicalach przez nią napisanych. Estrada zawsze mnie fascynowała, nadal fascynuje. Lubię, kiedy na sali jest chichot, śmiech, a potem rechot - tak to stopniuję. Dramatów mało grałam... Może zakończmy taką puentą, którą sama wymyśliłam: życie jest niezdrowe, śmiechem je lecz, a w razie potrzeby skontaktuj się z Sienkiewicz albo najbliższym farmaceutą.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki