Ela Romanowska gorzko o TTBZ: Myślałam, że gorzej niż w Tańcu z Gwiazdami nie będzie. Myliłam się

2019-03-22 8:39

ELŻBIETA ROMANOWSKA po raz kolejny udowadnia, że jest kobietą wielu talentów. Jej kolejne metamorfozy w programie „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” zapierają dech w piersiach. Aktorka opowiedziała nam o zaskakujących kulisach powstawania programu i o tym, jak to jest być kobietą w ciele mężczyzny.

Elżbieta Romanowska lubi się kuso nosić

i

Autor: Akpa Elżbieta Romanowska lubi się kuso nosić

- 11. edycja programu „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” jest już na półmetku. Jakie są pani wrażenia po pierwszych występach?

- Pierwsze koty za płoty. Kto tego nie przeżyje, ten nie zrozumie. Ja sama, oglądając wcześniej ten program i słuchając wypowiedzi uczestników, nie bardzo rozumiała, o czym oni mówią. Jak słyszałam, że charakteryzacja uczestnika trwała 4-5 godzin, to sobie myślałam: „Chyba coś jest nie tak. Jestem aktorką, wiem, ile trawa charakteryzacja”. A w programie okazało się, że sama siedziałam tyle na fotelu. Rzeczywiście trwało to ponad 4 godziny, podczas której nikt nawet na chwilę nie przestał pracować, tylko sztaby się zmieniały. Przyklejano mi brodę, a nawet kark, każdy szczegół jest domalowywany ręcznie. To jest coś niesamowitego. Ne zdawałam sobie sprawy z tego, jak to wygląda. Myślę, że kiedyś powinni zrobić o tym program i pokazać naprawdę ciężką pracę ludzi, którzy pracują tam za kulisami. Ukłony i ogromne brawa należą się ekipie charakteryzatorskiej i dziewczynom od kostiumów. Patrząc w lustro nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę ja. 

- Ile czasu pochłania przygotowanie jednego występu?

- Wydawało mi się, że niewiele, że będę chodzić na treningi, a potem wrócę do domu albo pójdę na plan i  dalej będę żyła, jak żyłam, bo przecież gorzej, niż w „Tańcu z Gwiazdami” nie będzie. Myliłam się (śmiech)! Niestety godziny spędzane na zajęciach pokazują nam kierunek, w którym powinniśmy pójść, ale jeśli nie wrócimy do domu i nie odrobimy zadania domowego, nie poćwiczymy, nie poświęcimy na to przynajmniej godziny czy dwóch w ciągu dnia, to nie ma szans, żeby to się udało.

- Brała już pani udział w programie „Jak oni śpiewają?” i „Taniec z Gwiazdami”. Czy dzięki temu mniej się pani stresuje na planie „TTBZ”?

- Zawsze jest trema. Uważam, że jeśli ktoś w naszym zawodzie mówi, że się nie stresuje, to znaczy, że d..a, nie aktor. To też wynika po części z szacunku do widza. To jest program po części nagrywany, bo nie dałoby się pokazać na żywo tej wielogodzinnej charakteryzacji, ale nasze występy są w stu procentach na żywo. Jeżeli się pomylimy, to trudno, to także zostanie nagrane i to zostanie wyemitowane. Wbrew niektórym komentarzom, tu nie lecimy z playbacku. Jest to podwójnie stresujące. Do tego dochodzą jeszcze widzowie, którzy siedzą na widowni, jury i jeszcze świadomość, że ogląda to parę milionów widzów przed telewizorami. I na prawdę ktoś mówi, że nie ma tremy? Nie wierzę.

- W porównaniu z innymi uczestnikami ma pani jednak chyba trochę łatwiej. Nie tylko jest pani zawodową aktorką, ale też tańczy, śpiewa, występowała pani w musicalach.

- Jestem chyba największym panikarzem na planie programu. Boję się i stresuję, najbardziej tuż przed występem, ręce mi się pocą. Im bardziej ludzie cię znają, im bardziej jesteś rozpoznawalna, tym większe oczekiwania. Ludzie uważają, że to nasz świat: tu musical, tu teatr, tam kamery, więc to powinna być łatwizna. A jest wprost przeciwnie: my mamy dodatkowe obciążenie, bo wymaga się od nas, żeby nasze występy były perfekcyjne, skoro można powiedzieć, że zęby zjadłam na tego typu produkcjach. Teoretycznie tak, ale w praktyce niekoniecznie.

- Co jest dla pani w tych metamorfozach najtrudniejsze?

- Dobieranie barwy głosu. To sprawia, że wychodzę ze swojej strefy komfortu. Na scenie występowała już wiele razy, ale zawsze w takich momentach byłam sobą. To byłam ja – Ela Romanowska. Tu z kolei muszę odtworzyć postać, która jest moim całkowitym przeciwieństwem, wbrew mojej naturze. Jestem dosyć energiczna, dużo gestykuluję, dużo mówię, a dostaję postać, która jest np. w zupełnie innym wieku, może być mężczyzną, do tego jeszcze większym ode mnie i może mieć zupełnie inny charakter niż ja.

- W pierwszy odcinku wcieliła się pani w Krzysztofa Cugowskiego. Jak się pani czuła w męskiej skórze?

- To było bardzo wbrew mojej naturze. Lubię ładnie, kobieco wyglądać, lubię makijaż, a tutaj jestem  tego odzierana. Bandażują ci górną część ciała, dodają ci różne atrybuty męskości, żebyś się poczuła bardziej jak facet. Wow!

- Czuła pani ulgę, kiedy schodzi ze sceny i mogła znów być sobą?

- Lubię siebie, więc lubię wracać do siebie samej, taką jaka jestem. Natomiast na pewno jest to niesamowita przygoda i wyjątkowe przeżycie.

- Pamięta pani swoje najtrudniejsze dotychczas zadanie aktorskie w swojej karierze?

- Kiedy zdawałam do szkoły teatralnej, kazano mi być małą, delikatną chmurką i zmienić się w wielką gradową chmurę.

- Jak sobie pani z tym poradziła?

-  Jakoś sobie poradziłam, bo mnie przyjęli (śmiech). To są takie rzeczy, które rozbudzają wyobraźnię. Najczęściej gram role komediowe, pewnie też przez to, że mam takie usposobienie, natomiast uwielbiam takie wyzwania, jakie dają role dramatyczne. Może zabrzmi to strasznie, ale marzy mi się taka rola dramatyczna, zagranie postaci, które niektórzy nazywają patologicznymi, np. kobietę z problemem alkoholowym czy po jakichś dramatycznych przejściach. Mogłabym pokazać trochę inną twarz.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki