Filip Łobodziński: Miałem 8 lat i poszedłem do pracy - HISTORIA ŻYCIA

2013-08-19 4:00

Któż nie zna go z hitu "Podróż za jeden uśmiech" czy "Stawiam na Tolka Banana"? Filip Łobodziński (54 l.), obecnie dziennikarz i tłumacz, to przecież wielka gwiazda kina lat 70. Jak sam mówi, pracę na planie zaczął już jako 8-latek. Tylko nam opowiada, jak zaczęła się jego kariera.

Moi rodzice to tzw. inteligencja pracująca. Mama plastyczka pracowała przy projektowaniu ubrań. Tato inżynier - nietypowy, bo humanista o ogromnym zasobie lektur. Do dziś, w tym roku skończy 84 lata, piekielnie światły, o analitycznym umyśle. Oboje bardzo wrażliwi na sztukę, otwarci na nowe. To rodzicom zawdzięczam, że zapaliłem się do muzyki rockowej, a zazwyczaj jest odwrotnie. To oni zaciągnęli mnie do kina na film "Na pomoc", w którym zagrał zespół The Beatles.

>>> Anna Przybylska rozpoczęła chemioterapię

Miałem 8 lat. Moja szkoła mieściła się w sąsiedztwie Studia Opracowań Filmów w Warszawie, czyli studia dubbingu. Któregoś dnia przyszli stamtąd do świetlicy zapytać, czy są tu dzieci, które dobrze czytają. Czytałem już przed pójściem do szkoły, przepisywałem słowa... Chyba świetliczanka powiedziała, że m.in. ja dobrze czytam.

Oczywiście, że chciałem z tymi ludźmi pójść, bo można wyjść ze szkoły. Zrobili próby dźwiękowe, załapałem się na drugorzędną rólkę w radzieckim filmie wojennym "Taki duży chłopiec", a potem naprawdę sporo dubbingowałem.

Pierwszy film, w którym zagrałem, to "Abel, twój brat" z 1969 roku. Drugim reżyserem została tam Zofia Dybowska-Aleksandrowicz (†61 l.). Reżyser dubbingu bestialsko zamordowana razem z matką w 1989 roku. Mówię o tym, bo to bardzo ważne dla mnie. Znała mnie z dubbingu, więc trafiłem na plan. Tam dowiedziałem się, że to moja ciotka. Bałem się, że to wyjdzie, że zostaniemy posądzeni o nepotyzm.

A reżyser Janusz Nasfeter (†78 l.)... Na początku mnie nie lubił, ale potem się do mnie przekonał. Dziś myślę, że to dobrze, bo skoro mnie nie lubił, a trzymał... Był to więc ukłon w stronę mojego dziecięcego talentu. Mieszkaliśmy w hotelu we Wrocławiu, zabierał nas - Henia Gołębiewskiego (57 l.) i mnie - na spacery i dopominał się, żebyśmy mu śpiewali "Tak bardzo się starałem" Czerwonych Gitar.

Z Heniem nie widujemy się często, ale mamy swoje numery telefonów. Kibicuję mu bardzo, bo to zdolny, dobry człowiek, nosi nazwisko adekwatne do swojego charakteru.

Co rodzice mówili na moje granie? Przestrzegali, żebym nie uwierzył, że ja jestem tym Karolem z filmu, ale chyba widzieli, że jestem dość nieśmiały i skromny i że nie mam gwiazdorskich zapędów... Ja naprawdę do dziś nie mam parcia na szkło.

 

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki