Taylor Swift nie mogła odpędzić się od psychofana. Jak wynika z dokumentów sądowych, 45-letni Brian Jason Wagner, mieszkaniec stanu Kolorado, od lipca 2024 roku wielokrotnie podróżował do Los Angeles, by osobiście zbliżyć się do artystki. Ostatnia taka próba miała miejsce w maju. Sprawa w końcu trafiła do sądu, a w złożonym tam oświadczeniu Taylor Swift napisała, że Wagner za każdym razem twierdził, że mieszka na jej posesji (co nie jest prawdą), że łączy ich związek (również nieprawda), że jest ojcem jej dziecka (co oczywiście również nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości) i że musi się z nią osobiście zobaczyć. Piosenkarka określiła te stwierdzenia jako „nieprawdziwe i oderwane od rzeczywistości”.
Czytaj również: Taylor Swift z premią dla ludzi wożących jej sprzęt. 100 tysięcy dolarów dla każdego! W Polsce zrobi podobnie?
Podczas jednej z wizyt Wagner miał mieć przy sobie szklaną butelkę, która – według Swift – „mogła zostać użyta jako broń”. Artystka przyznała, że cała sytuacja wywołała u niej strach nie tylko o siebie, ale również o swoich bliskich. Sąd musiał zareagować stanowczo, bo obsesyjne zachowania 45-latka faktycznie budziły niepokój o bezpieczeństwo wokalistki. Szczegóły poniżej.
Niebezpieczny psychofan nachodził Taylor Swift. Teraz usłyszał wyrok sądu
Zgodnie z decyzją sądu, Wagner musi trzymać się co najmniej 100 jardów (około 91 metrów) od Taylor Swift. Na 30 czerwca zaplanowano kolejne posiedzenie sądu, podczas którego zapadnie decyzja, czy zakaz zbliżania zostanie przedłużony lub przekształcony w stały. Tym bardziej, że to nie pierwszy przypadek, kiedy Swift musi mierzyć się z prześladowcami.
Jak przypomina „The Guardian”, już w 2017 roku 29-letni Mohammed Jaffar został umieszczony w placówce psychiatrycznej po tym, jak wielokrotnie dzwonił do firmy menedżerskiej gwiazdy, a następnie wtargnął do jej budynku w dzielnicy Tribeca w Nowym Jorku. W 2018 roku Roger Alvarado włamał się do domu artystki, wziął prysznic i spał w jej łóżku. Został skazany na dziewięć miesięcy więzienia, a po kolejnym włamaniu – otrzymał jeszcze surowszy wyrok. W tym samym roku Julius Sandrock został zatrzymany po przejechaniu ponad 1600 km do domu Swift. W jego aucie znaleziono amunicję, nóż, linę i rękawiczki.
Od tamtego czasu aż sześciu innych mężczyzn zostało skazanych za stalking wobec Taylor Swift. W jednym z przypadków, w 2020 roku, jeden z prześladowców uderzył samochodem w budynek, w którym mieszka artystka, próbując dostać się do środka.
Sukces zawodowy mimo trudności. Taylor Swift trzyma głowę wysoko
Pomimo tych dramatycznych wydarzeń, Taylor Swift nie zwalnia tempa i odnosi kolejne sukcesy. Jak podaje „The Guardian”, w zeszłym tygodniu piosenkarka ogłosiła, że odzyskała prawa do oryginalnych nagrań sześciu swoich pierwszych albumów. Przypomnijmy – w 2019 roku jej poprzednia wytwórnia Big Machine sprzedała prawa do tych nagrań menedżerowi muzycznemu Scooterowi Braunowi, który następnie odsprzedał je funduszowi inwestycyjnemu.
Swift postanowiła wtedy zareagować z rozmachem – rozpoczęła projekt ponownego nagrania albumów, co przyniosło ogromne wyniki sprzedaży i entuzjastyczny odbiór fanów. Teraz, dzięki nowej nieujawnionej umowie, wokalistka oficjalnie odzyskała pełne prawa do swojej muzyki. „Wszystko, czego kiedykolwiek chciałam, to możliwość ciężkiej pracy, by pewnego dnia kupić swoją muzykę na własność – bez żadnych warunków, bez partnerstw, z pełną autonomią” – napisała artystka w oficjalnym oświadczeniu.
Sprawa z Brianem Jasonem Wagnerem to kolejny dowód na to, jak niebezpieczne potrafi być życie osób publicznych, szczególnie tych tak rozpoznawalnych jak Taylor Swift. Mimo licznych sukcesów i tysięcy oddanych fanów, wokalistka regularnie zmuszona jest walczyć o swoją prywatność i bezpieczeństwo. Dzięki determinacji i wsparciu prawników po raz kolejny udało się jednak zadziałać prewencyjnie. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem zakończy się bez dramatycznych konsekwencji.
Zobacz galerię zdjęć: Taylor Swift powiesiła sobie różaniec w tym miejscu. Zaszokowała na gali
