Eugeniusz Priwieziencew: Nie tylko organista ze "Złotopolskich"
Od zakończenia emisji "Złotopolskich" minęło już piętnaście lat, a serial nadal jest ciepło wspominany przez widzów. W produkcji TVP pierwsze kroki w aktorstwie stawiały uwielbiane dzisiaj gwiazdy, w tym Małgorzata Socha, Andrzej Piaseczny czy nieodżałowana Anna Przybylska. Młodym aktorom partnerowali doświadczeni i uwielbiani artyści.
Przez plan "Złotopolskich" przewinęło się wiele znanych twarzy. Eugeniusz Priwieziencew w uwielbianym serialu wcielił się organistę Antoniego Pereszczaki i to właśnie z tą rolą kojarzony jest do dzisiaj. Jednak ten niezwykle utalentowany aktor miał ogromne doświadczenie. Na ekranie zadebiutował pod koniec lat 60.
Grywał u największych polskich twórców. Wystąpił m.in. w "Piratach" Romana Polańskiego, "Zabić księdza" Agnieszki Holland czy "Liście Schindlera" Stevena Spielberga. Kilkukrotnie współpracował też z Krzysztofem Zanussim ("Barwy ochronne", "Spirala", "Kontrakt", "Cwał").
Zobacz również: Grzegorz Komendarek zginął w tragicznym wypadku. Po śmierci nie miał go kto pochować
Eugeniusz Priwieziencew zmagał się z podstępną chorobą. "Ja cierpię"
Eugeniusz Priwieziencew cieszył się sympatią widzów oraz środowiska artystycznego. Chociaż miał udane życie zawodowe i prywatne, to zmagał się z poważnymi problemami. Mówiono o nim, że nie wylewał za kołnierz. Gdy zaczął się zataczać na planie, twierdzono, że przychodził do pracy po alkoholu. Prawda była jednak zupełnie inna. Priwieziencew był poważnie chory. Cierpiał na boreliozę.
To wstrętne choróbsko rzuciło mi się na nogi. Przez boreliozę mam kłopoty z chodzeniem. Wszyscy myślą, że ciągle jestem na bańce, bo plączą mi się nogi i chwieję się jak typowy pijaczyna. A ja cierpię - cytuje jego słowa portal Medonet.pl.
Kilka lat przed śmiercią, prawdopodobnie na planie "Złotopolskich", został ugryziony przez kleszcza. Z czasem zaczął podupadać na zdrowiu, ale bagatelizował objawy choroby. Wtedy nie mówiło się o boreliozie tyle, co dziś. Po postawieniu diagnozy był jedną z pierwszych znanych osób, które opowiadały o życiu z chorobą z Lyme. A nie były one łatwe. Ostatnie lata były dla Priwieziencza walką. Zmagał się nie tylko z boreliozą, ale i nowotworem.
Przed śmiercią bardzo cierpiał, ale nie chciał rezygnować z pracy. Był aktywny prawie do samego końca. W czerwcu 2005 roku odebrał nagrodę dla najlepszego aktora komediowego na VI Festiwalu Dobrego Humoru w Gdańsku. Tam spotkał się m.in. ze swoim przyjacielem Zbigniewem Buczkowskim.
Kilka tygodni po festiwalu zaczął się źle czuć i trafił do szpitala po tym, jak nagle stracił przytomność. Zmarł niespodziewanie 8 lipca 2005 roku.
Spotkaliśmy się dwa tygodnie temu na trójmiejskim Festiwalu Dobrego Humoru. Widziałem, że się czuł nie najlepiej, mówił mi, że to od tego kleszcza. Ale nie przypuszczałem, że będzie aż tak źle, że najgorsze stanie się tak nagle i tak szybko - mówił Buczkowski w dniu pogrzebu Priwieziencewa.
Eugeniusz Priwieziencew został pochowany 15 lipca na warszawskich Starych Powązkach. Na skromnej płycie nagrobnej aktora znajduje się cytat: "Sztuka rodzi się w sercu".
Zobacz również: Gwiazda PRL-u miała podbić świat. Piękna aktorka zmarła w biedzie i zapomnieniu