Choć wielu pacjentów po usłyszeniu diagnozy zamyka się w sobie, Hirek Wrona postanowił zrobić coś odwrotnego. Otworzyć się. Mówić. Nie uciekać, lecz stawić czoła chorobie.
Nauczyłem się żartować ze swoich przypadłości. Dlatego, że samopoczucie jest jednym z tych elementów, które powoduje, że pacjent może szybciej wyzdrowieć.
Dziennikarz w "Pytaniu na śniadanie" nie owijał w bawełnę.
Bo jeżeli dowiadujesz się nagle, że masz raka, to od razu pierwsza myśl - niedowierzanie.
Po pierwszych niepokojących wynikach badań, kiedy to gwałtownie wzrósł w jego organizmie poziom PSA, konieczna była wizyta u urologa i dalsza diagnostyka.
To jeszcze nie jest rak. To jeszcze nie jest wyrok śmierci. Tylko zacznijmy badania
- usłyszał Hirek Wrona od lekarza.
Przeczytaj także: Hirek Wrona znalazł ciało martwego przyjaciela. To, co stało się później wprawiło wszystkich w osłupienie
Hirek Wrona szybko trafiał do specjalistów. Tak przechytrzył system
Bez owijania w bawełnę Hirek Wrona wskazał, że największym problemem polskiej służby zdrowia są nieodwołane wizyty u lekarzy. Dziennikarz zamiast czekać miesiącami, postawił na spryt.
Ja wykorzystałem tę słabość i po prostu siedziałem pod tymi gabinetami. I jak ktoś tam nie przyszedł, jest tak zwane okienko, to ja myk, myk, myk.
Jego strategia zadziałała.
Udało mi się bardzo szybko te sprawy pozałatwiać
- wspominał w śniadaniówce.
Operacja robotem da Vinci i brutalne przebudzenie
Choć sama operacja była poważna, Wrona podkreśla, że to, co wydarzyło się po niej, było prawdziwym testem siły. Zabieg odbył się 3 lipca 2024 roku:
Robotem da Vinci, to jest taka najpopularniejsza w tej chwili chyba forma usuwania prostaty.
Zderzenie z nową rzeczywistością było bardzo trudne.
Świadomość, że człowiek już czegoś nie ma… Że sprawy takie, które są bardzo intymne… nagle się zmieniają. (...) Trzeba będzie sobie poradzić z problemami, których do tej pory nie było. Typu trzymanie moczu, typu jakieś rurki w organizmie itd. Najważniejsze jest to, co jest obok. Czyli ludzie, którzy cię otaczają.