Jerzy Gruza: Kilka razy wyrzucali mnie ze studiów - HISTORIA ŻYCIA

2012-03-14 3:00

Jerzy Gruza (80 l.) nie miał w planach szkoły filmowej. Chciał zostać rzeźbiarzem. Tylko nam wielki reżyser opowiada, jak potoczyło się jego życie.

Miałem narzeczoną, która pracowała w filmie jako dekoratorka. I ona załatwiła mi, że dostanę tam pracę, tylko muszę pokazać jej szefowi jakąś swoją rzeźbę. Ulepiłem z gliny głowę chłopca. Siedzę na korytarzu, co chwilę biegam do łazienki moczyć szmaty, by glina nie popękała. Wreszcie widzę, wychodzi ten szef. Podbiegam do niego, a on wkurzony ryczy na mnie: "Chu... ci załatwię! Wyleciałem z pracy".

Na szczęście któregoś dnia spotkałem na ulicy Jurka Wójcika (82 l.), był już po pierwszym roku filmówki. "Co robisz?" - zapytał, a ja na to, że nic. Zachęcił mnie, żebym spróbował dostać się do filmówki.

W przeddzień egzaminu poszedłem do kina na "Bitwę o szyny", potem długo opowiadałem o filmie komisji. Było kilka etapów egzaminu. Po wszystkich patrzę, że jestem na liście przyjętych!

Poszedłem na Piotrkowską, stanąłem przed sklepem, zacząłem przeglądać się w witrynie: czy pasuję na reżysera? Pasowałem! Założyłem marynarkę, cienkie wąskie spodenki, buty na grubej gumie i stałem się bikiniarzem, za co personalny na uczelni co tydzień chciał mnie wyrzucać. Zresztą nie tylko za to...

Na końcu zrobili mnie szefem komisji sanitarnej. Miałem dbać o czystość pisuarów. Ale uznano, że pisuary są brudne i pełne niedopałków. I kto jest winien? Gruza, którego trzeba wyrzucić. Naprawdę groźnie zrobiło się po pewnym wieczorze w klubie Halka naprzeciwko Grand Hotelu. Poszliśmy tam z kolegami posłuchać jazzu. W pewnym momencie w drzwiach staje nasz kolega z uczelni, wyjmuje ołówek, notesik, zaczyna coś spisywać. On był z tzw. lekkiej kawalerii, pracował w UB, donosił.

Za dwa dni przyjeżdża na uczelnię facet, Ruski, który wykładał nam ideołogię: "Dzisiaj będzie wykład o wpływach ideołogii burżuazyjnej" - mówi, wyciąga karteczkę, tę, którą tamten zapisał i zaczyna czytać: "Koledzy Gruza, Rutowicz, Brustman, Sobociński ulegają wpływom ideołogii burżuazyjnej". I kiedy już miałem naprawdę wylecieć z uczelni, obronił mnie Kazio Kutz (83 l.). Wszedł na trybunę na zebraniu ZMP i mimo że ledwo go było widać, bo nigdy nie był wysoki, zaczął bardzo dobrze na mój temat mówić. I wybronił mnie. Jestem mu za to wdzięczny, zawsze to podkreślam.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki