Jerzy Hoffman o potwornej chorobie, która niszczy go od środka

2019-03-13 10:30

Jerzy Hoffman (87 l.) udzielił obszernego wywiadu "Tygodnikowi Powszechnemu". Wybitny polski reżyser wspominał trudne dzieciństwo na Ukrainie, zesłanie na Syberię oraz początki swojej kariery. Ujawnił także swoją największą gażę za film i mówił o swoich problemach zdrowotnych i żony Jagody Prądzyńskiej.

Jerzy Hoffman

i

Autor: archiwum se.pl

Jerzy Hoffman najbardziej cieszy się, że udało mu się nakręcić "Trylogię", a za swój życiowy błąd uważa wiarę w socjalizm. jest także dumny z córki Joanna Hoffman (64 l.), która jest współzałożycielem słynnego przedsiębiorstwa Apple. Za największy zawód uważa natomiast wycofanie z nominacji do Oscara dla filmu "Ogniem i mieczem". Z ostatnią ekranizacją trylogii Henryka Sienkiewicza, ma jednak dobre wspomnienia, mimo, że wydarzyły się w trudnym dla niego czasie.

- Największą radością mojego życia, aczkolwiek w bardzo trudnym momencie, bo zaraz po śmierci Walentyny, była nasza droga przez Polskę z "Ogniem i mieczem" Entuzjazm widzów, szczęście aktorów, wszędzie tłumy. Staliśmy na balkonie na Piotrkowskiej tak pełnej, jakby sam Kiepura z tego balkonu śpiewał. Piękne zwieńczenie drogi przez mękę do tego filmu - powiedział "Tygodnikowi Powszechnemu" Jerzy Hoffman.

Reżyser ma jednak żal, że "Ogniem i mieczem" nie dostało żadnej nagrody na festiwalu w Gdyni. - Koledzy, którzy nie potrafili przeżyć tego naszego triumfu - w Gdyni nie dali nam żadnej nagrody, nawet za kostiumy. A mogli - wyznał.

Jerzy Hoffman wspomniał także o chorobach w swojej rodzinie. - Przeżyłem onkologiczna chorobę mojej drugiej żony Walentyny. Boję się też, bo moja obecna żona ma problemy z sercem - powiedział. Sam także jest schorowany.

- Paliłem 50 lat, mam chore płuca i tylko 8 godzin dziennie mogę funkcjonować bez koncentratora tlenu - przyznał.

Jerzy Hoffman wspomniał także trudne czasy dzieciństwa w czasie wojny. Najbardziej traumatyczna wydarzyła się Daszewie koło Stryja na Ukrainie, gdzie ukraińscy rówieśnicy bili się z Polakami.

- Wrzucili mnie do kaplicy cmentarnej i zamknęli. Okno wprawdzie było otwarte, ale pod oknem leżał trup i łaziły po na nim ogromne zielone muchy. Miałem osiem lat. wydawało mi się, że jestem tam wieki całe. Wreszcie ze strachu wyskoczyłem przez okno - wspomina. Podczas zsyłki na Syberię z kolei omal się nie utopił, po tym jak zaplątał się w wodorosty.

Jeśli chodzi o filmy, to najbardziej żałuje, że nie nakręcił "Monte Cassino", "Świętosławy, siostry Bolesława Chrobrego" i "Sławy i chwały" Iwaszkiewicza.   Za jedna ze swoich porażek uważa zachodnioniemiecki film "Trudno być bogiem", który realizował w ZSRR. Za produkcję otrzymał jednak wielkie pieniądze. - Sprzedałem się bardzo drogo. Sto tysięcy złotych marek. W tym czasie były to niewyobrażalne pieniądze. - zaznacza.

Z rozbrajającą szczerością przyznaje, że gdyby swoje filmy kręcił w kapitalizmie, to byłby dzisiaj "jednym z najbogatszych ludzi w Polsce". I jest w tym sporo racji. Na jego filmy do kin chodziły miliony. Wystarczy wspomnieć "Potop" (ponad 27,6 mln widzów "Trędowatą (9,8 mln) i "Ogniem mi mieczem" (7,1 mln). Współcześni reżyserzy mogą tylko pomarzyć o takiej liczbie widzów.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki