Jerzy Stuhr o synu: jakby mu rękę do majtek włożono

2013-08-26 15:00

- Tamto to były ewidentne bzdury jakichś zapyziałych, małych ludzi, a tu jest tak, jakby mu rękę do majtek włożono - mówi Jerzy Stuhr, porównując sytuację, w jakiej jego syn znalazł się po filmie "Pokłosie" z zamieszaniem wokół jego małżeństwa. I dodaje: nie wiadomo, co z tym zrobić.

W wywiadzie dla 'Newsweeka" aktor broni swojego syna. - Wie pan, dla mnie i mojej żony historia, która wydarza się w te wakacje, jest absurdalna. Bo w tej skomplikowanej osobistej sytuacji, w jakiej znalazł się nasz syn, uważamy, że on się wzorowo zachowuje. Niesłychanie po dżentelmeńsku. Zostawia wszystko, dba o to dziecko, stwarza sytuacje ponad podziałami, kłótniami i awanturami. Jesteśmy wręcz z niego dumni - mówi Stuhr. - No, ale potem zaglądam do tych gazetek i się okazuje, że mój syn jest bohaterem skandalu. Obok matkobójczyni... Nie możemy tego objąć. Ogarnąć. Zrozumieć.

>>> Kochanka Stuhra: Jesteśmy z Maćkiem szczęśliwi

Aktor żali się, że się, że "Maciek miał bardzo ciężki rok". - Bo najpierw „wypieprzaj z kraju”, a teraz to zamieszanie wokół jego spraw rodzinnych. I muszę panu wyznać, że z ojcowskiej perspektywy jest mi o wiele trudniej tę sytuację znieść niż wtedy, po „Pokłosiu” - przyznaje i tłumaczy: - Tamto to były ewidentne bzdury jakichś zapyziałych, małych ludzi, a tu jest tak, jakby mu rękę do majtek włożono. I nie wiadomo, co z tym zrobić.

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki