Alicja Węgorzewska z Bitwy na głosy: Kocham wino i imprezy!

2011-04-18 14:19

Znana na deskach oper Austrii, Niemiec, Holandii polska mezzosopranistka jest ostatnio gwiazdą "Bitwy na głosy" w TVP 2. Specjalnie dla nas jurorka Alicja Węgorzewska opowiedziała o sekretach jej życia.

"Super Express": - Jak się zostaje diwą operową?

A.W.: - Ma się 4 lata, koleżanki, a mama kuzynki kupuje pianino. Zapomina się o skakaniu przez gumę, chodzeniu po drzewach, graniu w kapsle, tylko czeka się na moment, aby dopaść instrumentu. No i w każdej wolnej chwili katuje się go. Wtedy mama też kupuje pianino i zapisuje mnie do szkoły muzycznej. Każdą wolną chwilę spędza się na ćwiczeniu i doskonaleniu. Tam ktoś odkrywa: "O! Ona ma głos...", a ja mówię "O, mam głos". I znów zaczyna się katowanie, tylko że od tej pory własnych strun głosowych i cudzych uszu.

- Taki zawód to masa poświęceń...

- Żyjemy trochę jak sportowcy. Struny głosowe to są dwa mięśnie, które wymagają zdrowego trybu życia. Zmęczenie, alkohol, imprezy bardzo odbijają się na głosie, to słychać. Koszykarz musi być wysoki, a ja muszę mieć dwie zdrowe struny, które produkują ładny dźwięk. To po pierwsze, a potem trzeba już tylko ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć.

Patrz też: Bitwa na głosy, odc. 7 - ODPADŁ Maciej Miecznikowski z drużyną z Gdyni, WYGRAŁA Urszula Dudziak VIDEO

- Rola w "Bitwie na głosy" jest trochę mało poważna, jak na człowieka opery...

- Mam próby do monodramu "Diva for rent", który specjalnie dla mnie napisał Jerzy Snakowski. Jerzy Bończak będzie reżyserem i dopiero tam zobaczycie państwo moje poczucie humoru. Pokażę życie śpiewaczki od kulis, z dużym poczuciem humoru. My, ludzie opery, jesteśmy pełnokrwistymi postaciami. Uwielbiam czerwone wino, szampana, kwiaty, imprezy, wakacje, nurkowanie i to wszystko, co inni ludzie.

- Jak wygląda życie poza sceną? Ma pani na przykład psa?

- Psa nie, bo zdechłby z tęsknoty. Prowadzę życie na walizkach. Generalnie walizka nie kojarzy mi się z wakacjami, a długa suknia z balem, tylko z pracą. Najczęściej to są samotne podróże. Jest premiera, później bankiet, ale po zwykłych spektaklach nie ma życia towarzyskiego. Czas spędza się w sumie z obcymi ludźmi, bo możemy ich już nigdy nie spotkać. Przeważnie jest hotel i samotność.

- Można się załamać...

- Mam do tego wszystkiego dystans. Kiedy wchodzę na scenę, rzeczywiście staram się być postacią, którą gram. Ale kiedy z niej schodzę, to nie jestem Carmen, która łamie wszystkim mężczyznom serca. Jestem normalną kobietą, mam 9-letnią córeczkę, która na mnie czeka i tęskni. Załatwiam różne sprawy, mam swoją fundację, działam charytatywnie, mam swoje przedszkole i żłobek, buduję szkołę. Jestem niezłą bizneswoman. Staram się nie myśleć 24 godziny na dobę o tym, czy było dobrze, czy jutro będzie jeszcze lepiej, czy ta dziewczyna z drugiej obsady jest lepsza ode mnie... To jakiś obłęd!

Alicja Węgorzewska

A właściwie Alicja Węgorzewska-Whiskerd studia ukończyła w 1993 roku w Akademii Muzycznej im. Chopina w Warszawie. Wieloletnia śpiewaczka Wiedeńskiej Opery Kameralnej. Laureatka wielu konkursów.

Często grywa tzw. role spodenkowe, czyli... przeznaczone dla mężczyzn.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki