Justyna Kopińska o przyczynach choroby psychicznej Violetty Villas! [WYWIAD]

2018-04-06 10:54

"Dziennikarstwo to dla mnie oddanie głosu tym, którzy na co dzień go nie mają" - to życiowe motto Justyny Kopińskiej. Była to ostatnio najczęściej nagradzana polska dziennikarka na arenie międzynarodowej. Właśnie ukazała się jej kolejna książka "Z nienawiści do kobiet".

Justyna Kopińska

i

Autor: East News

- Opisuje pani historie kobiet, których do tej pory nikt nie chciał wysłuchać. Czy to oznacza, że w Polsce głos kobiet jest mniej słyszalny?

- Tak, myślę, że w Polsce głos kobiet jest mniej słyszalny. Biegli sądowi często podkreślają w rozmowach ze mną, że najważniejszy świadek to mężczyzna około czterdziestki z wysoką pozycją społeczną, kobieta jest dużo gorszym świadkiem, a najgorszy świadek to dziecko - jemu się z założenia nie wierzy. I rzeczywiście - jak przyglądam się wyrokom, które zapadają za przemoc wobec kobiet - seksualną, fizyczną czy molestowanie, to one są kuriozalnie niskie. Blisko połowa tych wyroków o gwałt kończy się karą w zawieszeniu. Często są to gwałty na dziewczynkach, gwałty zbiorowe, a sprawca nie idzie do więzienia nawet na jeden dzień. Dodatkowym problemem jest to, że tak często dzieje się w małych miejscowościach, więc sprawca mieszka niedaleko swojej ofiary i mija ją na ulicy każdego dnia. Swoją książką chciałabym to zmienić.

- Z czego to wynika?

- Rozmawiałam z sędzią, który prowadził sprawę kobiet molestowanych w polskiej armii. Molestowanie dotyczyło bardzo delikatnych żołnierek, pełnych pasji do pracy. Miało to miejsce podczas misji w Afganistanie, a sprawcą był podpułkownik i prokurator wojskowy. To molestowanie było niezwykle brutalne. I ten sędzia powiedział mi, że większość jego kolegów wojskowych uważa, że takie czyny nie powinny być karalne, czyli to nie jest tylko kwestia systemu. Gdzieś jest zapisane wśród wielu ludzi na stanowiskach, że za takie przestępstwa kara się nie należy. Wszystkie osoby, które w taki sposób mówią, podejmują takie decyzje, wymieniam z imienia i nazwiska. Chcę, żeby skonfrontowały się z tym, co powiedzieli, bo może dzięki temu dojdą do wniosku, że to głupstwa.

- Jak dociera pani do bohaterów swoich książek?

- Od chwili, kiedy opublikowałam reportaż "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?", ludzie sami zgłaszają się do mnie. Dostaję kilkadziesiąt tematów dziennie, z tego wybieram takie, które dla mnie są uniwersalne, o których wcześniej nie pisałam, dzięki którym można przedstawić problemy systemowe, ale żeby też czytelnik dzięki takiemu tekstowi miał jakieś nowe spojrzenie także na swoje życie. Zawsze biorę się za takie tematy, przy których sama mam takie spojrzenie, które zmieniły coś w moim życiu. Bardzo często tematy zgłaszają mi policjanci, którzy widzą, że zapadł niesprawiedliwy wyrok.

- Czy tak było z historią Violetty Villas, która otwiera książkę "Z nienawiści do kobiet"? To syn piosenkarki zgłosił się do pani?

- Od zawsze była to dla mnie jedna z najważniejszych historii w polskiej kulturze. Kobieta, która osiągnęła wszystko, która występowała w Stanach i miała tam doskonałe recenzje jako jedna z nielicznych artystek z Polski, której się tam udało, upadła na samo dno. Byłam ciekawa przyczyn jej choroby. Nikt nie choruje psychicznie bez powodu. Zawsze chciałam opisać jej historię i tak się złożyło, że jej syn z żoną zgłosili się do mnie przez naszą wspólną przyjaciółkę. Znali moją książkę "Polska odwraca oczy" oraz nagrody, które zdobyłam i mieli zaufanie, że opiszę to rzetelnie. Tak dużo pisze się o ostatnich latach życia Villas, a ja chciałam przywrócić pamięć o niej w tej światowej formie, u szczytu sławy, artystki, która dbała o wolność kobiety. Bo wolność była dla niej najważniejsza.

- Jakie były więc przyczyny jej choroby?

- W jej przypadku dwie przyczyny złożyły się na chorobę psychiczną - to, że była zastraszana, funkcjonariusze SB nie dawali jej spokoju, a ona nie chciała zajmować się polityką, oraz nałóg, który rozpoczął się jeszcze w Stanach Zjednoczonych. Jeżeli to połączymy - nałóg i strach - to otrzymujemy bardzo niebezpieczną mieszankę. Villas przestała śpiewać, a dla artysty to coś najgorszego. Ona kochała publiczność, zawsze chciała śpiewać do końca i też kłóciła się z muzykami o to, że oni mają zapłacone za 40 minut występu i kończą pracę, a ona śpiewała, dopóki publiczność biła brawo, potrafiła występować dwie godziny. Przy okazji chciałam opowiedzieć, jak niebezpieczny bywa nałóg. W świecie artystów, dziennikarzy wiele osób zmaga się z różnymi nałogami, bagatelizując je, nie zdając sobie sprawy, że może to doprowadzić do katastrofy.

- O czym będzie pani kolejna książka?

- Chciałabym przekształcić w powieść historię, za którą dostałam europejskiego Pulitzera "Oddział chorych ze strachu". Opowiada o ordynator szpitala psychiatrycznego, która według personelu szpitala przez dwa lata znęcała się nad dziećmi i mając już postawione zarzuty, nadal była biegłą sądową w tym samym okręgu. Chciałabym dodać inne wątki od ludzi, którzy napisali do mnie po tym reportażu i opisywali patologie w szpitalach w całej Polsce. Prawdopodobny tytuł książki to "Obłęd". Mogę zdradzić, że jest już reżyser, który chce zrobić z niej film.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki