Karol Strasburger musiał opowiadać kawały chociaż bardzo cierpiał

2014-01-02 3:00

Choć Karol Strasburger (67 l.) cierpi, pracować musi. Musi też wypełniać wcześniejsze zobowiązania. Mimo że jest w żałobie, poprowadził sylwestra w hotelu na południu Polski. Goście za jego sprawą bawili się świetnie. Jednak kiedy o północy składano życzenia, on stał smutny, jakby nieobecny. I nikogo to nie dziwi - niedawno zmarła jego ukochana żona.

Karol Strasburger już kilka miesięcy temu podpisał kontrakt na pracę w sylwestrową noc. Nawet w najczarniejszych snach nie było mowy, że wcześniej może stracić żonę. Nie miał wyjścia, 31 grudnia pojawił się w hotelu Jawor. Jak zawsze był szalenie elegancki. I jak zawsze wspaniale przygotowany.

Ale nawet gdy opowiadał dowcipy, trudno było mu się uśmiechać. Na jego twarzy pojawiał się tylko lekki grymas. Ale to nikogo nie dziwiło. Przecież w grudniu zmarła jego ukochana żona Irena (†67 l.). Przegrała walkę z rakiem szpiku kostnego. Mimo to prowadzący "Familiadę" z powierzonego zadania wywiązał się wspaniale. Goście znakomicie się bawili. W końcu pan Karol jest profesjonalistą.

Ale mimo to nie zawsze łatwo było mu zmyć smutek z twarzy. Dlatego aktora wsparł w prowadzeniu balu jego wieloletni przyjaciel, towarzysz od gry w tenisa, Marcin Daniec (57 l.). Strasburgera nawet kilka razy rozbawiły żarty kolegi. Ale o północy, gdy wszyscy zaczęli składać życzenia, pan Karol bardzo posmutniał... Stał się jakby nieobecny, a oczy zaszkliły mu się od łez.

Zobacz: Karol Strasburger na grobie ukochanej: Miłość nigdy nie umiera

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki