Katarzyna Grochola: Mężczyzna potrzebuje zrozumienia

2013-08-26 4:00

Katarzyna Grochola od lat opisuje miłosne perypetie kobiet i mężczyzn. I choć sama nieraz doznała sercowego rozczarowania, wciąż jest zafascynowana męskim światem.

Zwykle to kobiety - kochane, niekochane, zdradzane i porzucane - są bohaterkami jej książek. Jednak w swojej ostatniej powieści "Houston mamy problem" Katarzyna Grochola skupiła się na męskim punkcie widzenia. - Ale cały czas opisuję ten sam damsko-męski świat. Tylko pokazuję go nieco inaczej, oczami mężczyzny - przekonuje znana pisarka i felietonistka.

Pani Katarzyna przyznaje, że męski gatunek jest dla niej niezwykle fascynujący. - Ja bardzo lubię mężczyzn, chociaż w moim życiu też zdarzały się rozczarowania. Mężczyźni mnie fascynują. Nawet tacy, którzy śmieci wystawiają na balkon, zamiast je od razu wyrzucić i tacy, którzy nie potrafią włożyć brudnych skarpetek do kosza z rzeczami do prania - żartuje.

Naszym Czytelnikom zdradza też, dlaczego tak wiele jest w stanie wybaczyć mężczyznom. - Oni są po prostu inni. Dlatego każda kobieta, która chce mieć do czynienia z męskim egzemplarzem, powinna mieć to na uwadze - przekonuje pisarka.

- W nowej książce po raz pierwszy pokazuje pani świat oczami mężczyzny. Nie jest to jednak facet, o jakim marzą kobiety. Trzydziestoparoletni Jeremiasz wydaje się nieprzystosowany, trochę taki nieudacznik. Rozstał się z wieloletnią partnerką, nie wychodzi mu w pracy. Nie chciała pani przez to pokazać, że dzisiejsi mężczyźni niewieścieją?

- Ja tak nie uważam. Może dlatego, że mam do czynienia ze wspaniałymi, odpowiedzialnymi facetami. Tacy są moi znajomi i znajomi mojej córki. Może mam szczęście, że na takich trafiam. Co prawda znam też paru takich, których mniej lubię, ale z nimi staram się nie utrzymywać kontaktów. A wracając do książki, ten Jeremiasz się zmienia. Potrafi się i wkurzyć, i w mordę przywalić. Na końcu znajduje pracę, schodzi się ze swoją kobietą. Czyli dojrzał.

- Lubi pani swojego bohatera - Jeremiasza? Jako mężczyznę?

- Bardzo. Tak jak lubię innych mężczyzn. Ale nie mam zamiaru zamieniać się w mężczyznę.

- Niektóre kobiety twierdzą, że mężczyzna nie jest im potrzebny do szczęścia, bo są samowystarczalne pod każdym względem. Jak pani sądzi, dlaczego?

- Nie wiem, ja w każdym razie bardzo lubię mężczyzn, chociaż w moim życiu też zdarzały się rozczarowania. Mężczyźni mnie fascynują. Nawet tacy, którzy śmieci wystawiają na balkon, zamiast je od razu wyrzucić, i tacy, którzy nie potrafią wyrzucić brudnych skarpetek do kosza z rzeczami do prania. I tacy, którzy potrafią zakląć.

- No nie! A cóż może być w nich fascynującego?!

- Oni są po prostu inni. Dlatego każda kobieta, która ma czy też chce mieć do czynienia z męskim egzemplarzem, powinna mieć to na uwadze. I nie obrażać się, kiedy na pytanie, zadane swemu ukochanemu "Jak wyglądam?", usłyszy krótkie "OK". Bo dla niego ten zwięzły przekaz może być wyrazem najwyższego uznania. Najważniejsze, żeby w takiej sytuacji odpuścić i nie drążyć dalej, nie zamęczać go dalszymi pytaniami, najpierw trzeba go zrozumieć.

- Mam wrażenie, że pani bardzo broni tego męskiego rodu. Także tych, którzy nie przepuszczają w drzwiach, nie ustępują miejsca staruszkom w komunikacji miejskiej...?

- Ja mogę mówić o tych, których znam. A ci przepuszczają, ustępują i jeszcze po rękach całują. Tych innych, jeśli dopasuje się do nich odpowiedni klucz, można zreformować. Chociaż nie, to nie jest odpowiednie słowo, raczej - uświadomić im pewne rzeczy. To jest czasochłonne, ale mężczyzna w ogóle jest stworzeniem czasochłonnym.- To warto tak się starać?

- A czyż to nie jest ciekawe patrzeć, jak on się zmienia? I mieć świadomość, że to nasza zasługa?

- Zmienia na naszą, kobiecą "modłę"?

- Nie, nie aż tak, tylko do pewnego stopnia. Choćbyśmy nie wiem jak pracowały nad nimi, to oni na zawsze pozostaną tymi z Marsa, a my tymi z Wenus. I zawsze bardziej będą do nich trafiały proste komunikaty niż podszyte aluzjami, zagmatwane dygresjami przekazy.

- Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Grochola

Pisarka i felietonistka. Przyszła na świat w 1957 roku w Krotoszynie. Zanim zajęła się pisaniem pracowała m.in. biurze matrymonialnym, była salową i cukiernikiem. Pierwszą powieść "Przegryźć dżdżownicę" opublikowała w 1997 roku. Najwięszą sławę przyniosła jej jednak głośna powieść "Ja wam pokażę". Na jej podstawie nakręcono film i serial . Wystąpiła w "Tańcu z gwiazdami".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki