Gwiazda "Rancza" wyznaje: Przez pandemię poszłam na terapię

Gwiazda „Rancza” Magdalena Waligórska - Lisiecka (40 l.) od kliku lat tworzy bardzo udany związek ze znanym z „Korony Królów” Mateuszem Lisieckim - Waligórskim (34 l.). Aktorska para wspiera się w każdej dziedzinie życia. Razem wychowują dwójkę wspaniałych pociech. Magda przyznaje, że choć bardzo się kochają, to w ich domu nie brakuje kłótni, ale mąż doskonale wie w jaki sposób przeprosić, by zmiękczyć jej serce.

Magdalena Waligórska-Lisiecka i jej mąż Mateusz Lisiecki-Waligórski

i

Autor: AKPA Magdalena Waligórska-Lisiecka i jej mąż Mateusz Lisiecki-Waligórski

Ostatni rok był szczególnie trudny dla artystów. Czy twoja rodzina również ucierpiała przez pandemię?

Jak każdy poniosłam pewne straty, ale grzechem byłoby gdybym narzekała. W innych okolicznościach nie poświęcilibyśmy z Mateuszem tyle czasu dzieciom, co przez ostatni rok. To był trudny, ale i piękny czas dla naszej rodziny. Na szczęście jestem na etacie w Teatrze Nowym w Zabrzu, więc nie straciłam pracy kompletnie. W czasie pandemii nagrywałam wiersze i bajki dla teatru. Mimo trudnych warunków udało mi się wziąć udział w kilku fajnych projektach. Nagle zaczęłam dostawać propozycje związane ze śpiewaniem, m.in. z programu „Jaka to melodia?” i „Szansa na sukces”, pojawiły się też zaproszenia do nowych filmów. Zdradzę, że w jednym też będę śpiewać. Teraz z radością wracam już do grania przed żywymi widzami i bardzo się z tego cieszę, bo przede mną ciekawe projekty. Jestem wdzięczna losowi, że nie musiałam niczego sprzedawać, żeby mieć na rachunki i jedzenie. Mój mąż także na brak pracy nie narzekał.

A może warto pomyśleć o tym śpiewaniu tak na poważnie i na dłuższą metę?

Bardzo polubiłam śpiewania, ale absolutnie nie czuję się wokalistką. Zdecydowanie wolę grać niż śpiewać. Kiedy gram nie odczuwam takiego stresu jak kiedy śpiewam. Gdybym miała do wyboru czy zagrać wyrazistą postać w filmie czy śpiewać, zawsze postawię na film. Choć przyznam, że ten rok mnie bardzo zaskoczył, zwłaszcza tym, że głównie śpiewałam (uśmiech).

Oboje z mężem jesteście aktorami. Czy dzięki temu, że macie świadomość blasków i cieni tego zawodu pomaga wam w codziennym funkcjonowaniu bez zbędnych kłótni czy pretensji?

Z jednej strony na pewno tak, bo rozumiemy zasady pracy aktora. Nie mam pretensji do męża, że wyjeżdża na dwa tygodnie do innego miasta, bo gra w teatrze, a ja zostaję z dziećmi. Staramy się uzupełniać na każdej płaszczyźnie, a w domu dzielić się obwiązkami. Był moment, że kiedy ja musiałam więcej pracować, Mateusz zrezygnował ze swoich propozycji, a nawet pewne rzeczy odwołał lub znalazł zastępstwo na spektakle, żeby zająć się dzieckiem. Rodzina jest dla nas najwyższą wartością i nie wyobrażamy sobie, żeby nasze dzieci wychowywała opiekunka, dlatego wszystkie propozycje rozważamy razem i wybieramy, to co słuszne. Natomiast kiedy gramy gdzieś razem, głownie w teatrze z pomocą przychodzą najczęściej nasi rodzice, którzy chętnie zajmują się Piotrusiem i Natalką. Nie wyobrażamy sobie jednak sytuacji, że na co dzień dzieciaki wychowuje ktoś inny.

Lubicie razem pracować?

Tak, niebawem spotkamy się na planie tej samej produkcji filmowej. Teraz jesteśmy w trakcie przygotowań do swoich ról. Zawsze gramy do jednej bramki i nie ma między nami rywalizacji zawodowej. Cieszą mnie sukcesy męża, a on jest dumny z moich osiągnieć. Kiedy jesteśmy razem na scenie czujemy się naprawdę bezpiecznie. Wiem, że gdybym się pomyliła Mateusz wyciągnie mnie z opresji. Nawet jak występujemy w innych sztukach, to także sobie pomagamy. Jakiś czas temu miałam wejść na zastępstwo do spektaklu „Weekend z R.”. Miałam niewiele czasu na przygotowanie. Wtedy Mateusz zrezygnował ze swoich spraw i przez tydzień pracował ze mną nad rolą, odgrywając wszystkie inne postaci. Dzięki niemu weszłam potem na scenę i udźwignęłam te rolę. A teraz on miał za kogoś zastępstwo, więc ja na tydzień zawiesiła swoje działania i uczyłam się z nim tekstu.

Zawsze jesteście zgodni, czy zdarza się, że macie inne priorytety?

Na pewno jesteśmy zgodni, co do wychowywania dzieci i wartości, które chcemy im przekazywać. Staramy się być jak najlepszymi rodzicami jak tylko potrafimy. Chcemy, by Piotrek i Natalia wiedzieli, że zawsze znajdą w swoich rodzicach oparcie.  Pozwalamy im na wiele, ale w granicach zdrowego rozsądku. Dajemy im możliwość samodzielnych wyborów, żeby kształtowały swój indywidualizm. Dbamy, by dzieci miały różnego rodzaju edukacyjne rozrywki oraz zajęcia sportowe. U nas nie ma bezczynnego siedzenia na kanapie.

Mam wrażenie, że słucham historii o idealny małżeństwie.

Idealnie może nie jest, ale nie mam powodów do narzekań. Czasem się kłócimy. Wiosną miałam trudny moment. Pojawiły się u mnie problemy depresyjne. Chociaż zawsze jestem pozytywnie do wszystkiego nastawiona zaczęłam odczuwać pewien niepokój, miałam zmiany nastroju, byłam smutna. Zauważyłam u siebie wzmożoną nerwowość i podatność na stres. Zaczęliśmy kłócić się z Mateuszem prawie o wszystko. Wtedy udałam się na terapię. Teraz wiem, że wpływ na mój stan miała pandemia, mimo że mieliśmy co robić i za co żyć. Pewne rzeczy trzeba było przerobić i jesteśmy już z powrotem na dobrej drodze. Nawet jak zdarzają się małe kryzysy to później człowiek uświadamia sobie, co ma do stracenia.

Kto wyciąga pierwszy rękę do zgody?

Na dziesięć kłótni to po dziewięciu ja wyciągam rękę i dążę do zgody, ale jak przychodzi dziesiąta to zacinam się i bez kosza kwiatów mój mąż nie ma co liczyć na „wybaczenie” (uśmiech). Mateusz już się tego nauczył i wie, że nie ma żartów. Mam już trochę przeprosinowych prezentów od męża. Uwielbiam kwiaty. Pewnego razu nawet mąż zabrał mnie do centrum florystycznego, żebym sama wybrała swój prezent na przeprosiny. Przy okazji to była najlepsza randka w czasie ostatniego roku (śmiech).

Przed tobą bardzo pracowity czas. Zagrasz aż w trzech filmach fabularnych. Co to będą za produkcje?

Szykują mi się pracowite wakacje, z czego bardzo się cieszę. Zagram aż w trzech fabułach, co mnie i cieszy i zaskakuje, bo nie pamiętam, żebym kiedyś miała aż tyle szczęścia w zawodzie naraz. W jednym będę czarnym charakterem o rudych włosach. W kolejnym zagram rolę tytułową, choć w gruncie rzeczy wcale nie główną, ale dość ważną. W trzecim filmie pojawię się w charakterystycznym epizodzie…

Czy na przestrzeni swojej aktorskiej kariery musiałaś w jakiś sposób poświęcić się dla roli, np. przefarbować włosy itp.?

Żaden z reżyserów nigdy nie poprosił mnie o chudnięcie czy tycie do roli ani nawet obcięcie włosów. Z niecodziennych rzeczy pamiętam, że jednego roku, kiedy zaczęliśmy kręcić „Ranczo” w czerwcu, a kończyliśmy we wrześniu, musiałam zobowiązać się pisemnie, że w trakcie wakacyjnej przerwy nie opalę się. Pamiętam, że wyjechałam na urlop do Portugalii i musiałam chować się przed słońcem, nie tylko musiałam zapomnieć o beztroskim plażowaniu, ale także cała smarować się kosmetykami z filtrami UV, żeby na nagraniach nie było kontrastu. To była dla mnie stresująca sytuacja. W „Na dobre i na złe” natomiast musiałam uzgadniać wszystko, co dotyczy fryzury. Bez uzgodnienia z produkcją nie mogłam obciąć sobie grzywki, czy zrobić pasemek. Chodziłam więc do fryzjera dopiero jak pewne sceny zostały zakończone. Nie było to dla mnie jednak jakimś wielkim wyrzeczeniem. Nawet gdyby kazano mi wejść do lodowatej wody zimą, potraktowałabym to zadaniowo, tym bardziej że wcale nie jesteśmy źle opłacani.

Czyli można powiedzieć, że nie „gwiazdorzysz”?

Uwielbiam moją pracę i jestem wdzięczna losowi, że mogę ją wykonywać i spełniać marzenia, ale mam też szacunek do innych zawodów, gdzie ludzie marzną na wietrze, albo narażają swoje życie dla innych. Od prawie 14 lat pracuję z fundacją Anny Dymnej jako wolontariusz, co pozwala mi też dostrzegać problemy czy ułomności innych ludzi. Dzięki Annie, która też jest dla mnie bliską osobą i przyjacielem naszego domu, patrząc na świat dostrzegam naprawdę dużo więcej. Ustawiła mój światopogląd i odbieranie rzeczywistości. Myślę, że dzięki niej będę zawsze mocno stąpać po ziemi i nie przejdę obok nikogo obojętnie. Jak nie miałam jeszcze swojej rodziny jeździłam na obozy, żeby opiekować się osobami niepełnosprawnymi, od lat jestem jurorem na Festiwalu Zaczarowanej Piosenki i na Festiwalu „Albertiana”. Z częścią tych ludzi utrzymuję kontakty do dziś. Te doświadczenia naprawdę kształtują człowieka.

Rozmawiała Martyna Rokita

Magdalena Waligórska o urokach macierzyństwa: Klocki lego wbite w czoło, deska tarasowa odbita na czole...

QUIZ. Wraca "Ranczo"! Sprawdź, czy jesteś prawdziwym fanem tego serialu

Pytanie 1 z 10
Ile dzieci mają Maciej i Kazimiera Solejukowie ?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki