Michał Fajbusiewicz: Ożeniłem się po 27 latach narzeczeństwa

2011-10-15 5:30

\Michał Fajbusiewicz (60 l.) 27 lat zwlekał z ożenkiem. Niedawno jednak poprosił ukochaną Bożenę o rękę i ożenił się. Ceremonię zaślubin urządził nad morzem. Twórca programu "997" opowiada "Super Expressowi" o początkach pracy w telewizji i swojej rodzinie.

Pracę w telewizji dostałem przez przypadek. Siedziałem raz w reżyserce łódzkiego ośrodka telewizji i słyszałem, jak dziennikarz męczy się, robiąc wywiad. "Ja zrobiłbym to lepiej" - rzuciłem. "To niech pan napisze 5-7 ekspikacji" - usłyszałem. "Co to jest?" - bałem się zapytać. Pomyślałem, że to musi być krótkie streszczenie i w nocy na maszynie napisałem ich z 20. Spodobało się im 5. "Dostaje pan kamerę, ekipę. Robić!" - usłyszałem.

Zrobiliśmy reportaż o oszuście cmentarnym, brał od wdów pieniądze na pomniki i znikał. Spodobał się w Łodzi, wysłano mnie z nim do Warszawy. Szybko dostałem papiery "reporter kwalifikowany" i ocenę reportażu "bardzo dobry", i do ręki, na dzisiejsze warunki, jakieś 30 tys. zł.

Trafiłem do "Ekspresu Reporterów", przez 3-4 lata zrobiłem ich ok. 100. Zaproponowano mi, bym dla TVP 2 zrobił własny projekt. Wpadłem na pomysł "Stanu krytycznego". Kiedyś jako absolwent pedagogiki miałem praktyki w poprawczaku, gdzie zetknąłem się z prostytucją, złodziejami, narkomanami. I o tych ciemnych rewirach był ten program. Ze względu na tematykę emisje miałem o godz. 0.15. I proszę sobie wyobrazić, że o tej porze gromadziłem 3-4 mln widzów!

Aż pamiętnego 1986 roku zrobiłem reportaż o młodzieży z technikum w Piątku, która miała jechać na praktyki do NRD. Zamiast nich pojechały dzieci notabli i kurator z Płocka, który zrobił takie zakupy, że uczniowie wieźli mu w pociągu zwoje opon, kartony papierosów. Wyleciałem z hukiem. Ale w telewizji znowu były zmiany i mogłem wrócić. Kiedy zrobiłem pierwszy projekt programu "997", od jednego z generałów milicji usłyszałem: "Pan oszalał?! Ośmieszać milicję! Że niby mamy jakieś niewykryte sprawy?!". Ale inny generał z ministerstwa się zgodził.

Po pierwszych trzech emisjach zatrzymano sprawców wszystkich przedstawionych spraw. Mieliśmy 17 mln widzów, tylko "Isaura" miała 18.

Oczywiście, zdarzało się, że mi grożono. Kiedyś dostałem list z więzienia od człowieka, który zamordował swojego pracodawcę. Za dobre sprawowanie miał wyjść za kilka tygodni. W liście pisał, że przeze mnie trafił za kratki i teraz się policzymy...

A teraz? Piszę o nierozwiązanych sprawach dla "Angory", robię program o tej tematyce dla Onetu. Kilka miesięcy temu się ożeniłem. Po 27 latach narzeczeństwa. Mam cudowną żonę, mam wspaniałego wnuka Tadeuszka i jestem szczęśliwy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki