Marcin Kwaśny: Nauka mnie nie pociągała

2011-07-27 12:29

Marcin Kwaśny (32 l.), znany z filmu "Rezerwat" i serialu "Szpilki na Giewoncie", dość szybko postawił na samodzielność. Zamiast zakuwać w szkole, parał się różnymi zajęciami. Wszystko po to, aby zwiedzić Europę.

Chciałem być malarzem, chciałem być też literatem... Poetą przeklętym jak Artur Rimbaud czy Andrzej Bursa. Napisałem jakieś 4 tys. wierszy, dostałem nawet wyróżnienie od Ernesta Brylla. Jak zbiorę się kiedyś na odwagę, to może je opublikuję.

Jeździłem na konkursy recytatorskie. Zauważyłem, że sprawia mi to frajdę. Pierwszy raz pomyślałem, że mógłbym być aktorem... Zagrałem w sztuce "Rozdroże miłości", gdzie wcieliłem się w postać księdza. Na trzynaste przedstawienie przyszli klerycy, bo chcieli nagrać spektakl. Zapalono więc mocniejsze światło i spadłem ze sceny. Nie zauważyłem, gdzie się kończy... Spadłem wprost w objęcia korpulentnej pani. "Ojej, jeszcze nigdy żaden aktor na mnie nie spadł" - tak rzekła, łapiąc mnie owa pani. "Aktor? Nigdy tak jeszcze do mnie nikt nie powiedział" - pomyślałem. A potem to słowo zaczęło do mnie wracać niczym bumerang.

Patrz też: Szpilki na Giewoncie - NOWE ODCINKI: Magda WALCZY o ukochanego

Miałem otwartych rodziców, nie zmuszali mnie do odrabiania lekcji, co oczywiście nie znaczy, że mną się nie interesowali. Ale z ocenami z roku na rok "zjeżdżałem" w dół. Na maturze miałem średnią jakieś 3,3. Zamiast wkuwać fizykę, pracowałem.

Razem z tarnowskimi aktorami z Teatru Młodego Widza graliśmy w remizach, dla kółek gospodyń wiejskich. W ogóle szybko się usamodzielniłem, bo byłem przedsiębiorczy. Zarabiałem, nalewając benzynę na stacji, myjąc szyby. Fundowałem sobie za to wakacje, przez 5 lat autostopem zwiedziłem większość Europy.

Pracowałem też w radiu, nagrywałem reklamy. Byłem konkurencyjny dla tarnowskich aktorów, bo brałem połowę stawki. W Tarnowie były dwie stacje radiowe, katolicka "Dobra nowina" i niekatolickie "Radio Max". Jego właścicielką była pani Krystyna Latała, obecna wiceprezydent Tarnowa. Pamiętam, miałem przeczytać ogłoszenie, które kończyło się słowami: "Zabierz głos, nim padną decyzje". A ja z rozpędu przeczytałem: "Zabierz głos, nim padną diecezje". Nagle drzwi się otworzyły, weszła pani Krystyna. Podpierała się laską. Myślałem, że mnie tą laską zaraz zdzieli, a ona powiedziała: "Marcin, pogrążyliśmy konkurencję. Od dzisiaj czytasz więcej reklam!". Rzeczywiście czytałem, a nauczycielki pytały: "Czy to twój głos wczoraj słyszałam?".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki