Olga Bończyk: Po śmierci mamy mogłam spełnić marzenia - HISTORIA ŻYCIA

2013-02-26 17:12

Znana aktorka Olga Bończyk (45 l.) długo nie mogła realizować swoich marzeń o scenie, o karierze. Pani Irena nie chciała, by jej córka pracowała w takim zawodzie.

Mama zmarła, gdy miałam 18 lat. Była przeciwna moim marzeniom o aktorstwie... Zdałam więc do Akademii Muzycznej. Jednak rok później, już po śmierci mamy, podjęłam decyzję, że nie chcę grać na fortepianie.

Początkowo moja pani prof. Janina Butor planowała wykorzystać mój potencjał i sugerowała, bym poświęciła się pianistyce. Miała mnie przygotować do Konkursu Chopinowskiego. To jednak oznaczało, że fortepian miałby stać się całym moim światem. Do matury potrafiłam siedzieć 10 godzin przy fortepianie… Zrozumiałam jednak, że to nie jest moja droga, że nie umiem się zamknąć w jednym pokoju z "czarnym hipopotamem" na całe życie.

Zdałam egzaminy na wydział aktorski. A kiedy byłam już studentką, śpiewałam też w Spirituals Singers Band. Pamiętam, jak po jednym z koncertów pani profesor od fortepianu przyszła do garderoby, uściskała mnie i powiedziała: "Scena to twoje miejsce na ziemi, bez względu na to, czy grasz, czy śpiewasz".

Tato ucieszył się z mojego wyboru. Sam zawsze lubił w domu takie aktorskie zabawy. Potem, gdy już byłam aktorką, zbierał wycinki prasowe, nagrywał z telewizora na magnetowid moje występy, koncerty. Choć niestety nie dożył czasów, gdy zagrałam doktor Kuszyńską w "Na dobre i na złe". I chociaż nie słyszał dźwięku, był ze mnie bardzo dumny.

Szkoła aktorska? Cudowna - poza jednym wydarzeniem. To był początek studiów. Do szkoły przyjechał bardzo znany aktor, profesor. Starszy już pan odwiedzał akademie i wydziały aktorskie, prowadząc popisowe zajęcia, gdzie krytykował adeptów. "Z takim wyglądem, z takim strojem nie na scenę, tylko do sklepu mięsnego pracować!" - krzyczał na studentów. Ilu z nich się załamało?! Ilu odeszło... To było nieludzkie. Ja także otrzymałam od niego surowe oceny, ale wówczas dużo koncertowałam ze Spiritualsami i publiczność mnie uwielbiała. Miałam znakomite recenzje.

Zdaję sobie sprawę, że w aktorskiej lidze nie stoję w pierwszym szeregu. Dla mnie sukces to dobra premiera, świetnie nagrana płyta, współpraca z najlepszymi muzykami. W marcu wchodzę do studia i będę nagrywać autorski album z Krzysztofem Herdzinem (43 l.), w dużej części z moimi tekstami. 15 marca odbędzie się premiera spektaklu z piosenkami Gershwina "Jest ktoś, kto kocha" w Projekcie Teatrze Warszawa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki