Partnerka Durczoka: Mało co wkurza mnie tak, jak WOŚP

2018-01-15 15:20

Partnerka Kamila Durczoka wróciła do pisania bloga! Okazją do stworzenia kolejnego wpisu stał się ostatni finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. "Jurek Owsiak nie powinien być nam potrzebny" - stwierdziła odważnie Julia Oleś

Julia Oleś i Kamil Durczok

i

Autor: AKPA Kamil Durczok i Julia Oleś

Julia Oleś, blogerka, która od jakiegoś czasu spotyka się z Kamilem Durczokiem, wróciła do swojej pasji, czyli pisania. Okazją do umieszczenia nowego wpisu stał się finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Kobieta postanowiła dołożyć swoje trzy głosy do wielkiej dyskusji na temat działalności Jurka Owsiaka. Jakie jest jej stanowisko?

Partnerka Durczoka krytykuje WOŚP?

Do takiego wniosku można dojść po zakończeniu lektury jej nowego wpisu na tytule - "Mało co wkurza mnie tak, jak WOŚP". Dopiero po przeczytaniu całego tekstu dowiadujemy się, że Julia Oleś jest niesamowicie wdzięczna Owsiakowi za jego działalność charytatywną. Z drugiej jednak strony wkurza ją to, że w polskiej służbie zdrowia potrzebne są dodatkowe zbiórki na sprzęt ratujący życie. Jej zdaniem o dobre warunki w szpitalach powinni zadbać przede wszystkim politycy. I to właśnie im dostało się w poście blogerki:

- Wkurza mnie to, że żyję w kraju, w którym na sprzęt do ratowania życia dzieci musi zrzucać się cały naród, bo ludzie, którzy powinni o to zadbać, są zbyt zajęci wojną swoich plemion i fotografowaniem się w źle skrojonych garniturach i garsonkach na tle logotypów swoich partii. To nie tak powinno działać. Jurek Owsiak nie powinien być nam potrzebny - czytamy na blogu partnerki Durczoka.

Dlaczego Julia Oleś jest wdzięczna Owsiakowi? Tego również dowiemy się w jej ostatnim wpisie. Okazuje się, że kilka lat temu syn blogerki wylał na siebie gorący rosół.

- Skarpetki zdjęłam z niego razem ze skórą - wspomina kobieta.

Poparzony chłopiec trafił do szpitala, gdzie był leczony na sprzętach medycznych z serduszkami WOŚP

- Lekarze dali nam i sobie dziesięć dni, żeby rozstrzygnąć, czy będzie potrzebny przeszczep skóry. Dziesięć długich dni, wypełnionych zastrzykami z morfiny, bólem i przerażeniem. Dziesięć nieznośnych nocy obok łóżeczka mojego syna na podłodze w szpitalu. A wszędzie wokół te cholerne serduszka. Na łóżkach, na sprzętach, na ścianach, na lampach. Na teczce pielęgniarki. Na biurku oddziałowej. Na fartuchu salowej. W naszej sali i w pokoju zabiegowym. Niektóre tylko dlatego, że ktoś postanowił je tam nakleić. Ale większość dlatego, że oznaczony nimi został sprzęt, który ufundowała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Pomocy. Każda matka, której dziecko walczyło o życie lub zdrowie w polskim szpitalu powie Wam to, co ja: ten sprzęt jest wszędzie - podkreśla Julia Oleś.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki