Producent płyty Edyty Górniak ujawnia kulisy: Amatorzy nie dali rady z nią pracować. WYWIAD

2025-05-16 5:05

Dokładnie 8 maja 1995 roku ukazał się album, który zmienił życie Edyty Górniak (52 l.). Ale nie tylko jej. Za produkcję krążka odpowiadał m.in. zaledwie 17-letni wtedy Wojtek Olszak (48 l.). Dodatkowo napisał on muzykę do takich przebojów jak "Jestem kobietą" czy "Będę śniła". Jakim cudem para młodziaków stworzyła tak kultowy, sprzedany w ponad milionowym nakładzie album, który świętuje w tym roku 30-lecie? W rozmowie z "Super Expressem" Olszak ujawnia kulisy. 

Producent muzyczny Wojtek Olszak ujawnia kulisy powstawania kultowej płyty Edyty Górniak "Dotyk"

"Super Express": - Zapewne wielokrotnie opowiadałeś już tę historię, ale w jaki sposób 21-letnia Edyta Górniak poznała i poprosiła o współpracę nad płytą zaledwie 17-letniego Wojtka Olszaka?

Wojtek Olszak: - Kiedy Edyta występowała w musicalu „Metro”, w składzie orkiestry grał Mariusz „Fazi” Mielczarek - saksofonista, profesor wydziału jazzu w szkole na Bednarskiej oraz saksofonista naszej jazz-rockowej formacji Woobie Doobie. Któregoś dnia Edyta zapytała Faziego, czy nie zna jakichś młodych, zdolnych twórców, bo powolutku przygotowuje swój solowy repertuar. Fazi przekazał namiary, Edyta zadzwoniła, spotkaliśmy się… Szybko okazało się, że nadajemy na podobnych falach, zaprzyjaźniliśmy się bardzo i zaczęliśmy się spotykać - głównie w moim domowym studio - pisząc utwory, nagrywając demówki itd. Bardzo dobrze nam się współpracowało! (...) Tu muszę wspomnieć, że współproducentem płyty był nieodżałowany, wspaniały realizator dźwięku - mistrz Rafał Paczkowski. W tamtym czasie był to najlepszy realizator w takim gatunku muzycznym. Znakomity człowiek, przesympatyczny i jeden z największych fachowców realizacji nagrań. Jego wkład w powstanie tego krążka jest nieoceniony. Nie mogę się pogodzić z tym, że go już nie ma.

Wojtek Olszak o pracy z Edytą Górniak: Wszyscy mieliśmy podjarkę

- Niewiarygodne wydaje się, że dwoje tak młodych ludzi stworzyło tak dorosły, ponadczasowy album. Co uważasz za jego największą siłę?

- Zawsze powtarzam, że, żeby jakieś nagranie osiągnęło sukces, to muszą być spełnione trzy warunki: musi być to dobra, nośna, hitowa kompozycja. Musi być znakomity, zapamiętywalny tekst. I musi być wybitnie charyzmatyczne wykonanie wokalne, które ma mnóstwo emocji. Jeśli któryś z tych „składników” szwankuje - na przykład jeśli jest świetny utwór, dobry tekst, a wokalista bez charyzmy, przezroczysty emocjonalnie - to taki dobry utwór nie obroni się słabym wokalem. W przypadku płyty „Dotyk” chyba przy każdej piosence te trzy warunki były spełnione. A dodatkową siłą była nieprawdopodobnie dobra, pozytywna energia przy samym nagrywaniu. W zasadzie wszyscy, którzy byli zaangażowani w powstanie tej płyty, mieli jakąś niesamowitą „podjarkę” i dali z siebie 200%!

- Jaka była wtedy Edyta? Dopiero stawała się gwiazdą. Ogromny, bo niemal od razu międzynarodowy sukces spadł na nią znienacka. Od lat media powtarzają, że jest trudna we współpracy, a nawet... bywa konfliktowa. Czy to krzywdzące opinie?

- Edyta od samego początku była perfekcjonistką i artystką doskonale wiedzącą, co i jak chce robić muzycznie. Niezwykle utalentowana i ogromnie pracowita. Zawiesiła sobie, ale też innym, bardzo wysoko poprzeczkę. Zawsze przygotowana, skupiona w studio, genialnie śpiewająca. Tej doskonałości wymagała też od innych. Stąd może taka opinia, że była konfliktowa… To nie jest prawda! Po prostu - wymagająca i tyle.

Jeśli ktoś sobie nie radził, nie był nastawiony na takie wymagania, zwykle odpadał, opowiadając potem „na mieście”, że Edyta jest trudna we współpracy... Krótko mówiąc: amatorzy nie dali rady z nią pracować.

NIE PRZEGAP: Ujawniono, jak Edyta Górniak traktuje pracowników. Wszystko wyśpiewali. Szokujące kulisy

- Uczyliście się od siebie nawzajem. Czego nauczyła cię Edyta?

- Przede wszystkim podejścia do artysty. I w studio, i we współpracy koncertowej. Edyta to niezwykle wrażliwa artystka. Wszystkie emocje były zawsze najważniejsze, więc chyba nauczyłem się, jak pracować z wrażliwymi artystami. A w pracy producenta nauczyłem się, jak zrobić, aby artysta w studio czuł się bezpiecznie. Że producent jest po to, aby pomóc artyście podczas nagrań. Trochę może nawet poprowadzić za rękę. Jeśli taka relacja się tworzyła, pewnego rodzaju zaufanie, to ja, jako producent, dostawałem najlepsze rzeczy muzyczne! Najlepsze wykonania!

Olszak ujawnia zarobki na hicie Górniak: Tantiemy autorskie są przyzwoite

- Napisałeś muzykę m.in. do utworu "Jestem kobietą", który okupował listę przebojów Radiowej Trójki przez 23 tygodnie! I do dziś jest wielkim hitem. Zapytam wprost. Czy można powiedzieć, że wzbogaciłeś się na piosence?

- Może milionerem się nie stałem (śmiech). Ale finansowo, pewnie, jeśli jakiś utwór staje się przebojem i grany jest przez 300 stacji radiowych od rana do wieczora, to tantiemy autorskie są przyzwoite. Bardziej powiedziałbym, że wzbogaciłem się w doświadczenia. To dla mnie dużo ważniejsze niż aspekty finansowe. Zawsze tak było, jest i będzie.

ZOBACZ TAKŻE: Edyta Górniak z nagrodą za hit 30-lecia "Super Expressu"! A kiedyś wstydziła się śpiewać "Jestem kobietą"

- Chyba nikt nie przebije ciebie, bo liderem zespołu Woobie Doobie, składającego się z najbardziej znanych i rozchwytywanych muzyków sesyjnych, zostałeś mając zaledwie 15 lat. To wiek, w którym inni kopią piłkę za blokiem. Kto z młodych artystów, objawiających się na Polskiej scenie przez ostatnie lata, zrobił na tobie wrażenie?

- Jeśli chodzi o muzyków sesyjnych, to gdy myśmy nagrywali jako Woobie Doobie, faktycznie byliśmy rozchwytywani, ale już wtedy w Polsce było kilkoro "sidemanów", którzy też nagrywali dużo i nagrywają do dziś. To np. Jacek Królik, Robert Luty, Piotr Żaczek… Przez tych 30 lat pojawiło się paru wspaniałych muzyków sesyjnych - jak Michał Grott, Jan Młynarski, Wiktor Tatarek czy Damian Kurasz. Najmłodsze pokolenie muzyków głównie skupione jest na graniu koncertowym, więc trudno mi wymienić wszystkich, ale grają naprawdę świetnie! Natomiast wokalistek i wokalistów pojawiło się przez te lata naprawdę sporo - i to genialnych. Trudno wymienić wszystkich, żeby kogoś nie pominąć, albo nie urazić, więc może nie będę wymieniał. Z najmłodszych największe wrażenie w ostatnich latach zrobiła na mnie Sara James. Zaciskam mocno kciuki, bo dawno nie było takiego talentu.

- Czego twoim zdaniem nadal nie wiemy o albumie "Dotyk"?

- Wiemy chyba wszystko, ale może nie zdajemy sobie sprawy, jak wtedy się nagrywało. Nie było komputerów, edycji, nie można było „nastroić” wokalisty. Wszystko było rejestrowane analogowo na taśmach wielośladowych i analogowej konsolecie. To powodowało „naturalną selekcję”, bo jeśli ktoś nie radził sobie w studio, nie potrafił dobrze grać albo śpiewać, to nie nagrał płyty. I tyle. Więc w studio radzili sobie tylko najbardziej uzdolnieni… A z rzeczy przyziemnych, a też dających do myślenia na tle dzisiejszych nakładów płyt, album „Dotyk” sprzedał się w nakładzie grubo przekraczającym milion płyt. Dziś o takich nakładach artyści mogą tylko pomarzyć…

Rozmawiał Adrian Nychnerewicz

Muzyczny Alfabet Marka Sierockiego
Justyna Steczkowska

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki