Rusza Warszawski Festiwal Filmowy. Jego dyrektor zdradza, co warto na nim obejrzeć

2021-10-08 13:12

Warszawski Festiwal Filmowy to jedno z najważniejszych wydarzeń kinowych w Polsce. W tym roku już po raz 37. widzowie będą mieli okazję zapoznać się z produkcjami z całego świata, których próżno szukać na co dzień w repertuarze kinowy. Jak festiwale miewają się w czasach pandemii i jakie filmy warto w tym roku obejrzeć? O tym porozmawialiśmy z dyrektorem Warszawskiego Festiwalu Filmowego, Stefanem Laudynem.

Stefan Laudyn

i

Autor: AKPA / Niemiec

„Super Express”: - Premiera Jamesa Bonda uznana została za nadzieję, że kino wraca do czasów przedpandemicznych. Tłumy ludzi w kinach na tej superprodukcji to nadzieja także dla kina festiwalowego, że wraca normalność?

Stefan Laudyn: - To nadzieja dla nas wszystkich. Bond stał się najbardziej wyczekiwanym filmem ery pandemii i spełnił oczekiwania. A kino festiwalowe zaczęło się odradzać w lipcu, kiedy po dwuletniej przerwie odbył się festiwal w Cannes – najważniejszy festiwal na świecie. Nie było tłumów, bo przepisy utrudniały przyjazd gościom spoza Unii, ale ci, którzy przyjechali, wrócili do domu zachwyceni. Byłem jednym z nich. To było świetne Cannes.

- WFF podobnie jak wiele festiwali oprócz klasycznych pokazów w salach kinowych oferuje możliwość zapoznania się z programem także online? I czy to rozwiązanie, które w końcu stanie się stałym element każdego festiwalu filmowego?

- Na WFF online można się zapoznać tylko ze zwiastunami filmów oraz poczytać o nich na naszej stronie internetowej. Jesteśmy przywiązani do tradycji wyświetlania filmów w kinach, podobnie jak producenci i dystrybutorzy Bonda. Nie słyszałem jak dotąd ani jednej pochlebnej opinii o festiwalu czy targach filmowych, odbywających się online. Dla mnie film to forma komunikacji między ludźmi, do której jest niezbędna duża grupa ludzi, którzy siedzą w ciemnym pomieszczeniu wpatrzeni w ekran.

- Czasy pandemii siłą rzeczy uderzyły w produkcję filmową. Trudno było stworzyć program festiwalu i zachować jednocześnie wysoką jakość artystyczną prezentowanych filmów?

- Selekcja programu to najbardziej przyjemny i jeden z łatwiejszych elementów naszej pracy. W tym roku układanie programu skończyliśmy w ostatniej chwili i dzięki temu mamy sporo tytułów z Wenecji, wielkiego wrześniowego festiwalu, w tym wspaniały film otwarcia, potwierdzony dopiero w nocy przed naszą konferencją prasową, na której ogłaszaliśmy program.

- Jak się w ogóle miewa po pandemii kino środka, które tradycyjnie dominuje na WFF? Pandemia nie pogłębiła problemów takich produkcji i podziału na wielkie produkcje hollywoodzkie i zupełnie niszowe kino niezależne?

- Pandemia jeszcze się nie skończyła, a kino środka to raczej komedie romantyczne i filmy akcji, które raczej do nas nie trafiają. WFF prezentuje kino wysokiej jakości, interesujące historie dobrze opowiedziane językiem współczesnego kina. Mówimy o nich, że to filmy o ludziach i dla ludzi.

- Na jakie filmy warto w tym roku zwrócić uwagę? Zwłaszcza, że większość z nich nie trafi do dystrybucji kinowej i obejrzenie ich na festiwalu może być jedną okazją, by się z nimi zapoznać.

- Na włoski dokument „The Jungle” o uchodźcach, wykluczeniu i o budowaniu wspólnoty oraz na brytyjski dokument „F@ck this job” o wolności mediów i o działającej w Rosji niezależnej telewizji Dożd. Na fenomenalnego Jurija Borysowa w roli targanego rozterkami oficera NKWD w filmie „Kapitan Wołkonogow uciekł”. Na „Brigitte Bardot Cudowną” Lecha Majewskiego. Na bałtyckich surferów z filmu Łukasza Ratuskiego „Rozkołys”. Na mistrzowskie animacje — japońską „Inu-Oh”,  francuską „Przeprawę” i austriacką „Witamy w Siegheilkirchen”. Na Isabelle Hupert w „Obietnicach”, na Charlotte Rampling w „Suzannie Andler” i „Jane według Charlotte” oraz na Valerię Bruni Tedeschi w „Podziałach”. Na niesamowity zestaw postaci w dokumencie Hermanna Vaske „Dlaczego (nie) jesteśmy kreatywni” — są wśród nich Marina Abramovic, Agnieszka Holland, David Bowie, Andrzej Wajda, Yoko Ono, Quentin Tarantino, Björk, Dalai Lama, Jim Jarmusch i Willem Dafoe. Na determinację bohatera filmu „Onoda — 10 000 nocy w dżungli”. Na żelazne zasady, jakimi kierują się bohaterowie „Albańskiej dziewicy”. Na legendarnego skatera z filmu „Blizny Alego Boulali”. Na niesforne dzieciaki z „Czasu niecierpliwości”. Na wyluzowanego emerytowanego księgowego w filmie „Jestem elektrycznym abażurem”. Na wizję przyszłości Polski w „Dniu, w którym znalazłem w śmieciach dziewczynę”. Na filmy afrykańskie — „Publiczna Toaleta Afryka” z Ghany i „Saloum” z Senegalu. Na wspaniałe kobiety w filmach „Legenda Molly Johnson”, „Sabaya i jej kino”, „Królowa wspaniałości”, „Ul”, „Na pięści”, „Gdy kwiaty nie milczą” i „Kobiety płaczą”. Na Chiny i Chińczyków, przedstawionych z różnych punktów widzenia w filmach „Kiedy miasto powstaje”, „Bipolar”, „Nie ma sprawy” i „Chiński sen”. Na sekcję Polska Klasyka, a w niej filmy Marka Koterskiego. Na konflikt brydżystów w „Brudnych sztuczkach”. Na wszystkie te perły kina, długie i krótkie, które nasz zespół wyłowił spośród czterech i pół tysiąca zgłoszeń, które napłynęły do nas z prawie stu krajów świata.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki