Paulina Holtz nie wytrzymała po słowach rzeczniczki szpitala. Aktorka wróciła z kolejnym wpisem, a wraz z nim z oświadczeniem swojego ojca, który przedstawił własną wersję wydarzeń. I to rozpaliło sytuację jeszcze bardziej.
Wersja rzeczniczki kontra wersja rodziny
Po nagłośnieniu sprawy przez Paulinę Holtz szpital w rozmowie z "Faktem" ustami rzeczniczki Barbary Mietkowskiej przedstawił stanowisko, które kompletnie rozmijało się z relacją aktorki. Według dokumentacji ojciec Holtz miał nie przyjść na pierwotnie wyznaczone badanie 7 października. Równocześnie pracownik poradni przyznał w rozmowie z mediami, że 10 listopada placówka faktycznie była zamknięta, bo odbierała dzień wolny za 1 listopada przypadający w sobotę. Dwie różne informacje. Dwie różne narracje. I jedno pytanie, które zawisło w powietrzu: kto tu mówi nieprawdę?
Zobacz też: Afera o wizytę w szpitalu! Znana aktorka rozpętała burzę o chorego ojca. "Pacjent nie przyszedł"
Holtz: „Dlaczego wprowadzacie ludzi w błąd?”
Aktorka odpowiedziała ostro i publicznie. W najnowszym wpisie nie tylko wyraziła oburzenie, ale opublikowała również pełne oświadczenie swojego ojca, który jest w posiadaniu dowodów na to, że jego wizyta była wyznaczona na 10 listopada, a nie jak twierdzi rzeczniczka, na 7 października.
Dlaczego Pani Rzeczniczka Szpitala na Banacha postanowiła wprowadzić opinie publiczną oraz Rzecznika Praw Pacjenta w błąd podając nieprawdziwe informacje i przerzucając winę na pacjenta? Nie wiem… Na szczęście mamy pełną dokumentacje wszystkich wizyt i zapisów i została ona przesłana odpowiednim organom. Zawinił system? Brak empatii?
- pisze aktorka w opisie do opublikowanego oświadczenia.
Nie atakuje lekarzy, ale wskazuje na problem
Holtz jednocześnie wyraźnie oddziela winę konkretnej osoby od sytuacji, w jakiej funkcjonuje cały szpital. Przyznaje, że zna realia – przemęczenie lekarzy, niskie płace, ogrom papierologii. Ale podkreśla coś jeszcze mocniejszego:
I oczywiście wiem, jak trudno jest nawet samym lekarzom walczyć z systemem, jak wiele jest do naprawy na różnych polach, jak wszyscy są przepracowani i nie zawsze właściwie opłacani. Ale jak zwykła powtarzać moja ulubiona pani hematolog - wszystko jest w rękach ludzi. I empatia oraz człowieczeństwo są najważniejsze.
– zaznacza. To ostatnie zdanie stało się jednym z najczęściej cytowanych fragmentów jej wpisu. Nie ma w nim ataku na cały system. Jest za to apel, by nie gubić pacjenta w biurokratycznym chaosie i nie przerzucać na niego odpowiedzialności, gdy zawodzi organizacja pracy.
Sprawa trafiła już do Rzecznika Praw Pacjenta. Aktorka i jej ojciec twierdzą, że mają dokumenty, które potwierdzają ich wersję. Szpital upiera się przy swoim. A opinia publiczna próbuje zrozumieć, jak to możliwe, że w jednej sprawie funkcjonują dwie sprzeczne informacje. Jak jednak wynika z komentarzy pod postem Holtz, tego dnia wielu pacjentów odbiło się od zamkniętych drzwi poradni specjalistycznych w całej Polsce, bo zabrakło odpowiedniej informacji.