Pochodzi z Tomaszowa Mazowieckiego. Po ukończeniu łódzkiej filmówki przyjechała do Warszawy i dostała angaż do Teatru Polskiego. - W którym nie grałam za dużo - wyznawała w jednym z wywiadów. Jest w Polskim do dzisiaj.
Dzisiaj też nie jest już anonimową aktorką. Na swoje nazwisko, a dokładniej twarz, pracowała powoli, ale z uporem i systematycznie. Nie odmawiała małych ról, nie bała się wystąpić w reklamie, co niektórzy mieli jej za złe. Odpowiadała im: - To jest mój zawód. Chodzę na castingi do reklam i nie widzę w tym nic złego. (...) Ja nie lubię takiego podejścia, jakie ma wiele moich koleżanek, które gardzą reklamą... Cień popularności przyniosła jej rola Ewy, samotnie wychowującej synka chorego na zespół Downa w serialu "Klan". Jednak coraz głośniej o ciekawej aktorce, na jaką zaczynała wyrastać Izabela Kuna, mówili ci, którzy śledzili jej role w spektaklach teatralnych - w tym wiele w tzw. offach. Występowała więc m.in. w sztuce Marka Modzelewskiego "Koronacja" na scenie Laboratorium Teatru Narodowego, gościnnie w sztuce "Miss HIV" Macieja Kowalewskiego (wcześniej w klubie Le Madame, obecnie w Teatrze Polonia), w Teatrze na Woli w "Bombie" - również Kowalewskiego.
- Jest we mnie ogromna gotowość do podejmowania nowych wyzwań - mówi. Takim wyzwaniem była niewątpliwie rola Łucji w Teatrze TV "Łucja i jej dzieci" (reż. Sławomir Fabicki). Otrzymała za nią Grand Prix na festiwalu "Dwa Teatry" (2004).
Aktorka nie ukrywa, że przełomem w jej filmowym życiu było spotkanie z Tomaszem Koneckim i Andrzejem Saramonowiczem. - Zaprosili mnie na casting do "Ciała" i dostałam rolę - wspominała. Zagrała też w ich hitowych "Lejdis" (Gośka).
Na ekranie telewizji aktorkę możemy oglądać w serialu "Barwy szczęścia" (Maria Pyrka). Oprócz aktorstwa Kuna coraz intensywniej spełnia się jako autorka scenariuszy ("Czwarta godzina", nagroda HBO za najlepszy scenariusz filmu sensacyjnego w konkursie Hartley Merril 2004). Prowadzi także blog. Podobno marzy, żeby zrealizować własny film. Życzymy spełnienia.