Tomasz Raczek o "Kurierze": zakalec o smaku patriotycznej tandety

2019-03-19 11:19

Najnowszy film Władysława Pasikowskiego (60 l.) pt. "Kurier", nie wszystkim się podoba. Znany krytyk filmowy Tomasz Raczek nie szczędził słów krytyki wobec produkcji ukazującej wojenne losy Jana Nowaka-Jeziorańskiego (+90 l.). - - Najnowszy film Władysława Pasikowskiego KURIER to jego spektakularna porażka. Z opowieści o legendarnym kurierze, Janu Nowaku-Jeziorańskim, który bohatersko przedzierał się z Anglii do Polski, by przekazać przygotowującym się do ogłoszenia godziny "W" dowódcom podziemia rozkazy rządu londyńskiego, wyszedł filmowy zakalec o smaku patriotycznej tandety - zaczyna swoją recenzję Raczek.

Kurier - zdjęcia z nowego filmu Pasikowskiego

i

Autor: Materiały prasowe Kino Świat

Tomasz Raczek grę aktorów w "Kurierze" porównuje do tej znanej z paradokumentów. Skupia się także na odtwórcy głównej roli, Philippie Tłokińskim (34 l.).

- Wielkim słowom, podniosłym uczuciom, deklarowanym cechom charakteru bohaterów towarzyszą pokraczna, pośpieszna produkcja i docu-dramowe aktorstwo. Aż boję się wymieniać nazwisk znakomitych aktorów, którzy bezradnie zatrzepotali skrzydełkami jak motyle, które wpadły do kleju. Tym razem im daruję. Ale o głównej roli muszę napisać. Grający Nowaka-Jeziorańskiego, Philippe Tłokiński, nie ma niestety skali aktorskiej, warsztatu ani charyzmy. W tej sytuacji jego tytułowy bohater "gubi się" raz po raz w filmie i wpada w tło jak w czarną dziurę. Tak kończy się obsadzanie w ważnej roli aktora "po warunkach". Sam wygląd w kinie nie wystarczy! Wygląd trzeba mieć w sobie, a nie na zdjęciu. Ta oczywistość powinna być znana Pasikowskiemu, ale widocznie nie jest. Albo producent okazał się silniejszy od niego i wyegzekwował coś, na co szanujący się artysta nie powinien się zgodzić - czytamy wpis Raczka na Instagramie.

Potem krytyk filmowy porównuje "Kuriera" do kiepskich produkcji z czasów PRL-u.

- W rezultacie dostaliśmy film zrealizowany w anachronicznej formule znanej z PRL-owskiej telewizji, kiedy to produkowano historyczne widowiska teatralne dla szkół i wyświetlano je przed południem w czasie godzin lekcyjnych. Byłem nie raz prowadzony z całą klasą na takie spektakle do sali z telewizorem gdzie udawaliśmy, że oglądamy te kiepskie produkcje. Zarówno w telewizyjnym teatrze szkolnym drugiej połowy XX wieku, jak i teraz w filmie KURIER emocje są deklarowane, ale zupełnie niewiarygodne. Słowa o miłości do Polski mają tę samą powalającą siłę co wyznanie "kocham cię" wypowiadane podczas spoglądania na zegarek. Na dodatek scenariusz jest tak nieprofesjonalnie splątany, niejasny, inkrustowany idiotycznymi, niby-śmiesznymi wtrętami, że płakać się chce. 3/10 - zakończył Tomasz Raczek.

Wyświetl ten post na Instagramie.
Najnowszy film Władysława Pasikowskiego KURIER to jego spektakularna porażka. Z opowieści o legendarnym kurierze, Janu Nowaku-Jeziorańskim, który bohatersko przedzierał się z Anglii do Polski, by przekazać przygotowującym się do ogłoszenia godziny "W" dowódcom podziemia rozkazy rządu londyńskiego, wyszedł filmowy zakalec o smaku patriotycznej tandety. Wielkim słowom, podniosłym uczuciom, deklarowanym cechom charakteru bohaterów towarzyszą pokraczna, pośpieszna produkcja i docu-dramowe aktorstwo. Aż boję się wymieniać nazwisk znakomitych aktorów, którzy bezradnie zatrzepotali skrzydełkami jak motyle, które wpadły do kleju. Tym razem im daruję. Ale o głównej roli muszę napisać. Grający Nowaka-Jeziorańskiego, Philippe Tłokiński, nie ma niestety skali aktorskiej, warsztatu ani charyzmy. W tej sytuacji jego tytułowy bohater "gubi się" raz po raz w filmie i wpada w tło jak w czarną dziurę. Tak kończy się obsadzanie w ważnej roli aktora "po warunkach". Sam wygląd w kinie nie wystarczy! Wygląd trzeba mieć w sobie, a nie na zdjęciu. Ta oczywistość powinna być znana Pasikowskiemu, ale widocznie nie jest. Albo producent okazał się silniejszy od niego i wyegzekwował coś, na co szanujący się artysta nie powinien się zgodzić. W rezultacie dostaliśmy film zrealizowany w anachronicznej formule znanej z PRL-owskiej telewizji, kiedy to produkowano historyczne widowiska teatralne dla szkół i wyświetlano je przed południem w czasie godzin lekcyjnych. Byłem nie raz prowadzony z całą klasą na takie spektakle do sali z telewizorem gdzie udawaliśmy, że oglądamy te kiepskie produkcje. Zarówno w telewizyjnym teatrze szkolnym drugiej połowy XX wieku, jak i teraz w filmie KURIER emocje są deklarowane, ale zupełnie niewiarygodne. Słowa o miłości do Polski mają tę samą powalającą siłę co wyznanie "kocham cię" wypowiadane podczas spoglądania na zegarek. Na dodatek scenariusz jest tak nieprofesjonalnie splątany, niejasny, inkrustowany idiotycznymi, niby-śmiesznymi wtrętami, że płakać się chce. 3/10 Post udostępniony przez Tomasz Raczek (@tomekraczek)

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki