Joanna Jędryka: W młodości nie miałam prawdziwego domu

2011-11-07 3:00

Któż nie zna Joanny Jędryki (71 l.)? Aktorka zagrała przecież w tak wielu polskich hitach. Wystarczy wspomnieć choćby "Rękopis znaleziony w Saragossie", "Przygody pana Michała" "Jak rozpętałem II wojnę światową", "Stawkę większą niż życie" czy też seriale "Dom" i "M jak miłość". Pani Joanna nie miała łatwego dzieciństwa. Jej młodzieńcze lata to wieczne przeprowadzki - przez długie lata nigdzie nie czuła się jak w domu... Tylko nam opowiada o swoim życiu.

Urodziłam się w Trembowli, małym miasteczku dziś na Ukrainie, ale wtedy to była Polska. Trwała wojna, której jeszcze nie rozumiałam, toteż wczesne dzieciństwo miałam spokojne z Mamą i Dziadkami. Tata był w Niemczech, w obozie jenieckim. Zapamiętałam z tego czasu tylko kilka migawkowych obrazów. Dom i mnóstwo kwiatów przed nim. Złoty zegarek Mamy. Piękny. Zawsze prosiłam: "Mamo, daj mi go ponosić", ale Mama nie pozwalała. Obiecała, że dostanę go po jej śmierci. Gdy zachorowała, dopytywałam się, czy jej choroba jest zaraźliwa i czy prędko umrze. Mama długo mi to wypominała. W końcu dała mi ten zegarek, nadal żyje i czuje się świetnie. Ma 93 lata.

Pod koniec wojny jako uchodźca znalazłam się z Mamą na wsi rzeszowskiej w Markowej. Potem stale wędrowałyśmy. Krótki czas mieszkałyśmy w Czechowicach-Dziedzicach, gdzie dołączył do nas Tata po powrocie z obozu. Pamiętam, że przywiózł mi cacuszko - zrobione własnoręcznie w obozie i pokolorowane pantofelki z chleba. Potem przenieśliśmy się wszyscy do Bielska-Białej. Mama miała dobry głos i marzyła o karierze piosenkarki. Akurat wtedy w Bielsku zaczynała być znana Maria Koterbska (87 l.), popularne były różne tria, Siostry Do-Re-Mi, a Mama zabierała mnie stale na przesłuchania i konkursy, w których brała udział. Niestety, ominęła ją sława. Tata nie zgodził się, by występowała publicznie.

Potem był Tomaszów Mazowiecki. Tam w szkole zdarzyła mi się okropna rzecz. Jako pilna dyżurna ścierałam podczas przerwy tablicę, ale będąc marnego wzrostu, nie mogłam sięgnąć do samej góry. Ciskając mokrą ścierką, trafiałam raz po raz w ścianę i pobrudziłam ją. Nauczycielka kazała mi przyjść na drugi dzień z Mamą i malarzem. Myślałam, że spalę się ze wstydu, gdy przy całej klasie pan malarz naprawiał moją szkodę.

Dom prowadziła Mama. Tata był zawsze zapracowany i nie zauważał, jak rosnę. Kiedyś spytał mnie, w której właściwie jestem klasie. A byłam już w piątej. Tata był prawnikiem, ale nie pracował w zawodzie, dyrektorował kilku firmom, wskutek czego ciągle się przeprowadzaliśmy. W końcu osiedliśmy w Łodzi ku zadowoleniu Mamy, która nie lubiła małych miasteczek.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki