Jerzy Janeczek: W Stanach robiłem meble i rozwoziłem pizzę

2011-12-30 3:00

Wyjechałem do Ameryki z jedną walizką. Wyjechałem, bo posypało się moje życie - Jerzy Janeczek (67 l.), czyli Witia z "Samych swoich", tylko "Super Expressowi" opowiada o trudnej decyzji i niełatwym życiu za oceanem.

Wyjazd do Ameryki... Wiele rzeczy się na niego złożyło. Straciłem pracę... Pierwszy raz ktoś mnie zwolnił. To Zbigniew Zapasiewicz (†75 l.), który został dyrektorem w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Powiedział: "Pan sobie pracę znajdzie", ale ja wiedziałem, że nigdzie nie dostanę angażu. Był 1987 rok, redukcje, trudny czas. Zapasiewicz głosił, że buduje teatr oparty na młodych ludziach, teatr europejski. Nie miałbym może do niego pretensji, gdyby wytrwał w tym postanowieniu dłużej niż kilka miesięcy... Myślę, że chodziło o przywrócenie starego dobrego układu warszawskiego, a nie promowanie aktorów spoza stolicy.

Posypało się też moje życie osobiste, rozwiodłem się. Za dużo pracowałem, za mało zarabiałem. Wtedy były takie czasy, rzemieślnik wytwarzający plastikowe patyczki do lodów był królem, a mój kolega profesor dziadem.

Wyjechałem do USA z jedną walizką, z kabaretem na tou-rnée i do pracy. Przez pięć lat byłem zgorzkniały, sfrustrowany, no i ta nostalgia, niepewność. Nigdy nie chciałem zostać, ale spotkałem Milę, moją obecną żonę, która też była po przejściach. I tak pomyśleliśmy, że razem raźniej będzie nam iść przez życie.

Czym się zajmowałem? Robiłem meble, wycinałem elementy, z których układałem później ozdobne podłogi - takie, jak w zamkach czy drogich domach. Rozwoziłem książki telefoniczne i pizzę. Nie próbowałem tam żyć z aktorstwa. Znałem swoje możliwości i losy tych, którzy wyruszyli na podbój Ameryki. Ale długo pracowałem i grałem dla Polonii. Kiedy przez pół roku byłem bez pracy, ten polski teatr psychicznie pozwalał mi przetrwać.

Wróciłem z żoną do Polski w 2007 roku. Dlaczego? Bo nigdy nie chcieliśmy tam zostać! Któregoś dnia powiedziałem do Mili: "W tej chwili postanawiamy, że za 5 lat od dziś jesteśmy w Polsce". Zapisaliśmy tę datę i koniec. Na emigracji tak trzeba, bo tam zawsze moment nie jest właściwy. Bo jeszcze można zarobić, a jeszcze trzeba coś załatwić... Żałujemy? Proszę napisać: Jesteśmy szczęśliwi, że wróciliśmy! Jesteśmy nieszczęśliwi, że musimy na kilka dni pojechać do Ameryki, aby zamknąć emerytalne sprawy żony.

A teraz? Jestem w agencji aktorskiej. Gram, ostatnio w filmie "Kret", trochę w radiu, trochę w kinie niezależnym, czekam na propozycje. Odrzucam role bzdety. I nie narzekam.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki