Wojciech Wysocki HISTORIA ŻYCIA: Wygrałem walkę z RAKIEM JĄDRA

2011-07-06 21:03

Wojciech Wysocki (58 l.), mimo iż w serialach "Na Wspólnej" i "Ranczo" nie gra twardzieli, w życiu prywatnym jest nim na pewno. W 1988 r. po raz pierwszy zachorował na raka jądra. Walczył z nim latami. Nie poddawał się, bo uważał, że to nie wyrok. Udało mu się zostać ojcem i pokonać nowotwór. Teraz wie, że nie może milczeć na temat choroby. Chce przekazać panom, że to się da wyleczyć.

Moja pierwsza miłość związana była oczywiście z koszykówką. Najpierw kochałem się w całym zespole koszykarek, potem moja wielka fascynacja przeszła na jedną z nich o imieniu Maria. Wszędzie, gdzie tylko byłem, zostawiałem jej inicjały. To było takie romantyczne, młodzieńcze zauroczenie.

Przeczytaj koniecznie: Wojciech Wysocki HISTORIA ŻYCIA: Moje dzieciństwo trwało 18 lat

Tę najważniejszą kobietę, czyli moją żonę Joannę, poznałem na Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu ponad 13 lat temu. Nasza córka Rozalia (dziś 12 l.) urodziła się rok po ślubie. Obecny na tym festiwalu Wiktor Zborowski (60 l.) miał szczęśliwą rękę. Zapoznał nas i wyswatał. Powiedział Joannie, że jestem facetem po przejściach, ale można na mnie polegać. Zazwyczaj nad wszystkim w swoim życiu zastanawiam się długo, ale z Joanną wszystko stało się bardzo szybko. Poznaliśmy się w marcu, a ona w maju była już w Warszawie. W styczniu urodziła się Rozalia. Wiedziałem, że Joanna to jest właśnie ta jedyna kobieta, z którą chcę mieć dziecko. Jest taką uśmiechniętą, łagodną osobą, co nie oznacza, że nie potrafi tupnąć nogą. Muszę przyznać, że zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia.

Rozalia urodziła się 25 stycznia, a ja 26 dowiedziałem się, że po latach mam nawrót choroby nowotworowej. Udało mi się ją szybko pokonać. Co roku mam badania kontrolne. Gdy czekam na telefon z wynikami, zawsze się stresuję. Gdy dowiaduję się, że wszystko jest w porządku, po raz kolejny uświadamiam sobie, że warto żyć, kochać, pracować.

Patrz też: Wojciech Wysocki HISTORIA ŻYCIA: Pluli na mnie na ulicy

Można powiedzieć, że jestem weteranem tej choroby. Pierwszy raz na raka jądra zachorowałem w 1988 roku. Miałem zabieg, chemioterapię, szybko udało się go pokonać. Czasem myślę sobie, że mówię głośno o tej chorobie, bo to pewnego rodzaju moja misja. Chcę powiedzieć innym, że to choroba, którą się leczy. W jednym z programów zażartowałem nawet "Panowie bez jaj, jak się ma jedno jajo, to też można żyć bardzo dobrze i mieć rodzinę".

Moim szczęściem jest Rozalka. Byłem przy jej porodzie. Rodziliśmy bardzo długo, ale gdy kilka minut po wszystkim trzymałem ją na rękach, czułem ogromne wzruszenie. To taki moment, który pamięta się przez całe życie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki