Jacek Zieliński: Wyrzucili mnie ze szkoły, bo grałem

2010-04-07 3:00

"Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał" - to jeden z wielu przebojów niezapomnianych Skaldów. W tym roku grupa obchodzi 45-lecie istnienia. Tylko "Super Expressowi" Jacek Zieliński (64 l.) - jeden ze Skaldów - opowiada, ile poświęcił dla zespołu...

Byłem uczniem liceum, gdy brat - już student Wyższej Szkoły Muzycznej - pojechał z kolegami grać w klubach na Wybrzeżu. Powstawało tam wtedy wiele zespołów: Pięciolinie, Niebiesko-Czarni... On i koledzy postanowili więc, że też taki zespół założą, tyle że w Krakowie.

Wkrótce i ja zostałem dokooptowany do grupy. Początkowo jako wokalista, potem grałem na trąbce i skrzypcach.

Przeczytaj koniecznie: Jacek Zieliński: Mama lała mnie miotłą

Jeden z pierwszych wyjazdów zdarzył nam się w 1969 roku. I to do USA. Nie mogliśmy z niego zrezygnować! Ale kiedy już wróciliśmy do Krakowa, była jesień, studia szły pełną parą. Podchodzę do tablicy ogłoszeń i czytam: Skreśleni z listy studentów. Pod "Z" najpierw był Andrzej Zieliński, mój brat, a potem ja. W sumie odetchnęliśmy z ulgą, naprawdę! Ani się dłużej nie musieliśmy ukrywać, ani niczego tłumaczyć. Wreszcie ktoś zdjął z nas ten ciężar. Wreszcie mogliśmy spokojnie koncertować i to interesowało nas najbardziej. Nieważna była cała reszta, polityka czy coś innego.

Ale to właśnie nam - ludziom apolitycznym - zdarzyła się rzecz... polityczna. Nagraliśmy płytę "Szanujmy wspomnienia", a grafik zrobił okładkę. Była na niej tradycyjna wielodzietna rodzina. Jednak grafik trochę się zabawił i wkleił zdjęcie malutkiego Lenina. Kto go mógł rozpoznać? Tylko cenzura. I tak się stało, że wycofano cały nakład tej płyty ze sprzedaży. Listy miłosne od fanek, propozycje matrymonialne? Były, ale na szczęście do miłosnej korespondencji podaliśmy adres do Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. Zresztą mało miałem udziału w podbojach sercowych, bo już wtedy znałem moją przyszłą żonę Halinę. Mieszkała w domu akademickim, zachodziłem do niej nierzadko...

Jesteśmy po ślubie 39 lat. Mamy dwójkę dzieci i pięcioro wnuków. Basieńka jest najmłodsza, nie ma jeszcze roczku. Najstarszy jest Wojtuś. Chodzi do szkoły muzycznej, gra na perkusji, niedawno w duecie z kolegą na ogólnopolskim konkursie szkół muzycznych zdobył pierwsze miejsce. Jestem z niego bardzo dumny i zaproszę ten duet na nasz jubileuszowy koncert w Krakowie. Zagrać z trzecim pokoleniem to jest moje marzenie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki