Zygmunt Chajzer to prezenter telewizyjny i radiowy oraz dziennikarz, znany z prowadzenia wielu programów rozrywkowych, teleturniejów i audycji. Był gospodarzem m.in. "Idź na całość", "Ananasów z mojej klasy", "Grasz czy nie grasz", "Momentu prawdy" oraz "Gwiezdnego cyrku". Widzowie kojarzą go również z reklamy proszku do prania, telezakupów oraz napojów gazowanych. Od momentu wybuchu wojny na Ukrainie, mężczyzna angażuje się w pomoc uchodźcom. Niedawno poinformował, że przyjął pod swój dach aż pięć osób: dwie matki i trójkę dzieci. To, co usłyszał od swoich gości, bardzo nim wstrząsnęło. Opowiedział o ich historii w wywiadzie dla "Party".
Ukrainki uciekły z Iwano-Frankiwska. Najpierw jechały pociągiem, który z niewiadomych przyczyn zatrzymał się w szczerym polu na wiele godzin. Później pojechały autokarem, który zatrzymał się kilka kilometrów przed granicą. Pozostałą trasę do Polski musiały pokonać pieszo:
Po półtorej godziny jazdy pociąg zatrzymał się w szczerym polu. Nie wiadomo dlaczego. Uchodźcy, głównie kobiety i dzieci, czekali wiele godzin w zimnie. Zaczęło brakować wody. Na szczęście niedaleko była wioska. Mieszkańcy przynieśli ciepłe jedzenie, a jej władze zorganizowały zastępczy autobus, do którego wsiadły tylko matki z dziećmi. Autobus zatrzymał się kilka kilometrów przed granicą. Dalej trzeba było iść pieszo - powiedział Chajzer.
Rodzina została przewieziona do Warszawy przez Filipa Chajzera, syna dziennikarza. Następnie spędziła noc w kawalerce pani Luby, znajomej Zygmunta Chajzera oraz krewnej przybyłych kobiet i dzieci:
Mamy musiały nieść dzieci na rękach. Ale na granicy była osobna kolejka tylko dla matek z dziećmi i przesuwała się szybko. Po drugiej stronie czekali już Filip ze swoją partnerką Gosią, którzy przywieźli rodzinę do Warszawy. Pierwszą noc dziewczyny przespały w kawalerce pani Luby. Następnego dnia przeniosły się do mojej, którą mam niedaleko pracy. Tam wreszcie mogły odpocząć.
Dziennikarz był ogromnie wstrząśnięty tym, co usłyszał od jednej z matek. Okazało się, że najmłodsza z dziewczynek była zdziwiona tym, że w Warszawie nie wyją syreny ostrzegające przed atakiem bombowym:
Wstrząsnęło mną to, co usłyszałem od jednej z mam. Najmłodsza dziewczynka, która zresztą w podróży zachorowała na zapalenie oskrzeli, zapytała ją rano: "Mamo, dlaczego nie ma syren?" Głośne wycie alarmów przeciwbombowych tak utkwiło jej w pamięci… - opowiedział.
Na koniec wywiadu Chajzer dodał, że bardzo ceni Polaków za to, że potrafią zmobilizować się w obliczu tak trudnej sytuacji i zaangażować w pomoc potrzebującym. Zdaje sobie jednak sprawę, że jeszcze wiele przed nami.
Sprawdź w naszej galerii, które gwiazdy polskiego show-biznesu pomagają Ukrainie!