Jerzy Janeczek: Urodziłem się na robotach w Niemczech

2011-12-28 3:00

Któż nie zna Jerzego Janeczka (67 l.)? Choć wiele lat spędził za granicą, jako Witia Pawlak z filmu "Sami swoi" kilka razy do roku gościł w naszych domach. Dziś aktor opowiada nam o swoim dzieciństwie, które zaczęło się w Niemczech. Jego rodzice zostali tam wywiezieni na przymusowe roboty.

Urodziłem się podczas wojny, w 1944 roku, w Niemczech, dokąd zostali wywiezieni moi rodzice. Ciężko pracowali na roli. Mama tylko raz dziennie mogła przybiec na chwilę, by mnie nakarmić. Cały dzień leżałem więc w łóżeczku zupełnie sam.

Z Niemiec nie pamiętam nic. Rodzice wyjechali natychmiast po zakończeniu wojny. Osiedliliśmy się na ziemiach odzyskanych, w Żarowie (woj. dolnośląskie).

Moje dzieciństwo? Było pełne niebezpiecznych zdarzeń. Trzy razy się topiłem. Raz zasnąłem na trampolinie i ktoś zepchnął mnie do wody. Byłem w takim szoku, że gdyby mnie ktoś nie wyciągnął, pewnie bym umarł. Dwa razy topiłem się w przeręblu. Pobliska mleczarnia wycinała z jeziora lód i wywoziła do chłodni. I ja musiałem zajrzeć do dziury. Oczywiście w nią wpadłem. Ktoś przywiózł mnie saniami do domu, byłem sztywny jak nieboszczyk. Pamiętam, że ojciec polewał mnie zimną wodą, nacierał.

Byłem łobuzem, ale takim miękkim, uczuciowym. Czasem dostawałem od ojca, kazał mi się kłaść na taboret, brał pas i lał. Ale jak tu nie lać, jak moimi zabawkami były dwa karabiny maszynowe znalezione na złomowisku i koperty z małymi hitlerkami, niemieckimi znaczkami z rozbitego wagonu pocztowego.

W Żarowie była fabryka cegieł szamotowych. Obok tej fabryki było głębokie i rozległe wyrobisko, skąd wydobywano kaolin. I któregoś dnia z kolegami postanowiliśmy zrobić katastrofę. Położyliśmy na tory darnie, wsiedliśmy do górniczego wagonika i w drogę! Na szczęście zobaczył nas dozorca, zaczął krzyczeć, zaczął nas gonić. Wyskoczyliśmy z wagonika, który chwilę potem wykoleił się i spadł z pochylni na sam dół wyrobiska.

Do dziś drżę na myśl, jacy byliśmy niemądrzy. Przecież nie przeżylibyśmy tego! Brata złapano, a ja uciekłem do domu. Byli akurat u nas sąsiedzi, pili winko, grali z rodzicami w karty w ogrodzie. Mama zobaczyła po minie, że ze mną coś nie tak. "Chcesz kupkę?" - zapytała. "Nie, ale Rysiek został w kopalni" - oznajmiłem. Wszyscy rowerami popędzili do kopalni. Dostaliśmy z bratem lanie.

Moja pierwsza rola? Król Ćwieczek, z długą brodą z waty, w koronie z papieru. Grałem go w czwartej klasie już w Pszczynie. Lubiłem występować. Byłbym nieszczęśliwy, gdyby mnie nie wybrano...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki