Uwaga! Doda atakuje

2007-05-29 19:04

Kontrowersyjna piosenkarka po raz kolejny wzięła udział w niezłym show. Ale tym razem nie był to popis wokalny: podobno zaatakowała dwie kobiety.

W sobotę, 26 maja, piosenkarka koncertowała w Bełchatowie. Po występie wróciła do hotelu i w towarzystwie swoich ochroniarzy zeszła do restauracji. Była godzina 2.30 nad ranem. W lokalu akurat odbywała się impreza integracyjna dla pracowników jednego z banków. Organizatorki imprezy poprosiły Dodę o opuszczenie lokalu.

Według naszych informacji między kobietami doszło do przepychanki. Podobno artystka była agresywna: drapała przeciwniczki i przeklinała. - Świadkowie wezwali policję. Na miejscu pojawili się funkcjonariusze, którzy pouczyli piosenkarkę, że grozi jej oskarżenie z art. 216 o zniewagę i naruszenie nietykalności cielesnej.

Poszkodowana kobieta jeszcze nie złożyła oficjalnego zawiadomienia. Tylko od niej zależy czy wszczęte zostanie śledztwo w tej sprawie - powiedział w rozmowie z "Super Expressem" nadkomisarz Jarosław Nowicki z Komendy Powiatowej Policji w Bełchatowie.

Wersja Doroty Dody Rabczewskiej (23 l.):

To ja musiałam się bronić!

Wróciliśmy z zespołem z koncertu. W hotelu była jakaś impreza, więc weszliśmy tam. Było spokojnie, podeszli do nas ludzie, zaczęli rozmawiać, robić sobie zdjęcia z nami.

W pewnej chwili podeszła do mnie jakaś pani i mówi: Wyjdź stąd! Była pod wpływem alkoholu.

- O co chodzi? - zapytałam. - Jest spokojnie, rozmawiamy, robimy zdjęcia z ludźmi.

- Proszę stąd wyjść!!! - powtórzyła i szarpnęła mnie za rękę.

Nie znoszę, jak ktoś się tak zachowuje i powiedziałam: - Nie dotykaj mnie.

W tym momencie szarpnęła mnie drugi raz i zerwała mi paznokieć. To mnie strasznie wkurzyło, więc odepchnęłam ją. Ponieważ kobieta była lekko napita, to straciła równowagę.

Potem wynieśliśmy się. Jednak pomyślałam, że kobieta powinna mnie chyba przeprosić i poszłam do niej na piętro. Ona i jej koleżanki stwierdziły, że są prawniczkami i nie wypłacę się do końca życia. Ale w końcu po długiej dyskusji przeprosiła mnie. Potem poszłam do pokoju spać.

Tymczasem one wezwały policję. Gdy patrol przyjechał, bardzo się wkurzył, że robią zadymę, bo okazało się, że kobiety miały 1,5 promila alkoholu we krwi.

Świadkiem tego wszystkiego był mój ochroniarz, który był całkowicie trzeźwy. Mnie przy tym nie było, a policja uznała, że nawet nie ma powodu mnie budzić.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki