- Do wypadku doszło w 2024 r. podczas pływania na elektrycznej desce.
- Andrzej Duda stracił fragment palca prawej dłoni, który wpadł w silnik urządzenia.
- Na pomoc natychmiast ruszyli funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa.
- Były prezydent został przewieziony do szpitala, ale lekarze nie mogli zrekonstruować palca.
- Duda twierdzi, że winę ponosi producent sprzętu – brakowało w nim odpowiedniego zabezpieczenia.
- Trwały ślad urazu jest widoczny do dziś podczas jego wystąpień publicznych.
Niewinny relaks zamienił się w koszmar
Andrzej Duda przyznał, że feralny dzień miał być dla niego chwilą relaksu. Pływał na elektrycznej desce, gdy nagle doszło do tragedii.
Wrzosek bije na alarm. Prokuratorzy pracują według starych zasad Ziobry
– Pływałem na takiej desce elektrycznej. I wpadł palec w silnik. Niestety straciłem koniec palca – powiedział.
Były prezydent początkowo nawet nie zdawał sobie sprawy, jak poważny był uraz. – Myślałem, że deska tylko uderzyła mnie w palec. Dopiero po chwili spojrzałem na dłoń i byłem zaskoczony – wspominał.
Błyskawiczna reakcja SOP
Byłemu prezydentowi podczas tej aktywności towarzyszyli funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa. Ich szybka reakcja prawdopodobnie uchroniła Dudę przed jeszcze większym nieszczęściem. Na miejscu lekarze zrobili wszystko, co mogli, ale rekonstrukcja uszkodzonego fragmentu palca okazała się niemożliwa.
– Funkcjonariusze natychmiast podpłynęli, pomogli mi wydostać się z wody, wciągnęli na łódź i błyskawicznie przewieźli do szpitala – relacjonował były prezydent.
– Straciłem koniec palca i to już ze mną zostanie. To widoczna na co dzień pamiątka – przyznał.
Trwały ślad po urazie
Andrzej Duda nie ukrywał, że wypadek pozostawił w nim nie tylko fizyczną, ale i psychiczną ranę. Został bowiem trwale okaleczony. Każdy gest ręką przypomina mu o tamtym dramatycznym dniu.
Zdjęcia z publicznych wystąpień pokazują wyraźnie brakujący fragment palca – to detal, którego nie da się ukryć.
– To pamiątka, którą widzę codziennie – podkreślił były prezydent.
„To błąd konstrukcyjny”
Duda nie ma wątpliwości, że do tragedii nie powinno było dojść. Winą obarczył producenta deski.
– Tam powinno być zabezpieczenie, którego nie ma. Według mnie taka sytuacja nie powinna się stać – mówił z wyraźnym rozgoryczeniem.
Sugerował, że urządzenie powinno być tak zaprojektowane, aby uniemożliwiało wpadnięcie palca w pracujący mechanizm. – To kwestia konstrukcji, której zabrakło – dodał.
„Pamiątka na całe życie”
Choć wypadek miał miejsce rok temu, dopiero teraz Andrzej Duda zdecydował się szczegółowo opowiedzieć, co się wydarzyło. Przez długi czas wokół jego urazu narastały plotki – oficjalnie mówiono o „wypadku przy pracach domowych”. Dopiero teraz były prezydent zdementował te doniesienia i ujawnił kulisy dramatu.
– To się stało nagle, niespodziewanie. Straciłem koniec palca i nie da się tego już odwrócić – podsumował w rozmowie.
Poniżej galeria zdjęć: Andrzej Duda będzie kosił trawę