Co za kariera!

Miał 15 lat i pracował na czarno na bazarze na Stadionie Dziesięciolecia. Widział straszne rzeczy. Krzysztof Gawkowski może zostać premierem!

Stadion Dziesięciolecia to przez lata było w Warszawie kultowe miejsce. Najpierw - zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem - służył jako arena rywalizacji sportowej. Później zamienił się w ogromny bazar, na którym ścierały się - także dosłownie - różne egzotyczne dla Polaków kultury. Na Stadionie Dziesięciolecia (Jarmarku Europa) na czarno pracowało wielu Polaków. Wśród był Krzysztof Gawkowski, który na bazarze widział różne straszne rzeczy. Dziś jest szefem klubu parlamentarnego Lewicy i wiceprzewodniczącym Nowej Lewicy. Mówi się, że w przyszłości Krzysztof Gawkowski może nawet zostać premierem!

Zanim powstał piękny i nowoczesny Stadion Narodowy, w jego miejscu stał gigantyczny bazar, zwany Jarmarkiem Europa. Co tam można było kupić? Lepiej spytać, czego tam nie było. W zasadzie możliwe było nabycie wszystkiego. Legalnością raczej mało kto się przejmował. W latach 90-tych codziennie tłumy warszawiaków i mieszkańców okolicznych miejscowości jechały na Stadion Dziesięciolecia z nadzieją na okazyjny zakup ubrań, sprzętów, płyt CD, narzędzi, jedzenia i Bóg jeden wie, czego jeszcze.

W domu Krzysztofa Gawkowskiego się nie przelewało

Gdy Krzysztof Gawkowski trafił do technikum kolejowego w Warszawie, dobrze poznał widok wielkiego bazaru, bo codziennie, jadąc pociągiem, mijał go w drodze na lekcje. Mieszkający wówczas w Wołominie przyszły szef klubu Lewicy postanowił sobie dorobić... - Ja nie pochodziłem z domu, gdzie było dużo pieniędzy - zaznaczył Gawkowski w programie "Politycy od kuchni".  Biedy co prawda nie zaznał, ale się nie przelewało i jak chciał dostać coś ekstra, to musiał sobie sam na to zarobić. I to się udawało. - Pracowałem na Stadionie Dziesięciolecia dobre pięć lat, a może nawet sześć. Zacząłem, gdy miałem 15 lat - wyznał polityk, który bez ogródek mówił o tym, że była to fucha na czarno". - Moje pracowanie było legalne dla mnie, bo dostawałem kasę, ale dla państwa nie było legalne, bo nikt mnie tam nie zatrudniał - tłumaczył Krzysztof Gawkowski w rozmowie z Piotrem Lekszyckim i Kamilem Szewczykiem. 

Przed szkołą na Stadion Dziesięciolecia

Przyszły wiceszef Nowej Lewicy jadąc do szkoły, klika razy wysiadł wcześniej - pod Stadionem Dziesięciolecia. - Któregoś razu wisiało jakieś ogłoszenie, że szukają kogoś do rozładowywania paczek, zadzwoniłem i mnie wzięli. Na początku pracowałem u jakiś Wietnamczyków - zdradził Krzysztof Gawkowski. Później poszło gładko. - Zapoznałem sie z innymi Wietnamczykami, płacili tyle, że mogłem sam kupić ubrania. Mało tego, pod koniec pierwszej klasy sam kupiłem sobie komputer, nie musiałem nic brać od rodziców - podkreślił z dumą polityk. 

Bójki, reklamówki z forsą i poker na pieniądze

Stadion Dziesięciolecia to zdecydowanie nie było najbardziej przyjemne i bezpieczne miejsce na mapie Warszawy. Na bazarze kręciło się mnóstwo tzw. szemranych typów. Krzysztof Gawkowski sporo się napatrzył... - Jak jest duża kasa, to jest i przemoc. Bójki nieraz widziałam. Widziałem też jak wschodniojęzyczni ludzie przynosili reklamówki z pieniędzmi, widziałem, jak ludzie w pokera przegrywali pewnie tyle, ile zwykły Polak zarabiał w kwartał. Co ciekawe, następnego dnia przychodzili na Stadion Dziesięciolecia i dalej sobie pracowali - taki krajobraz Jarmarku Europa zapamiętał Krzysztof Gawkowki, który sam, żeby zarobić musiał się nieźle poświęcać. W końcu poza pracą na czarno normalnie chodził do technikum. - Jeździłem pociągiem 4.30-5 z Wołomina, od 5 do 7.30-8 pracowałem na Stadionie i po szkole znów jechałem pakować. Rano było lepiej, bo mniej chętnych zgłaszało się do roboty, dlatego więcej płacili - wspomniał Krzysztof Gawkowski w programie "Politycy od kuchni". 

Krzysztof Gawkowski premierem?

Szef klubu Lewicy nie ukrywa też swoich ambicji politycznych. Otwarcie mówi, że przyszłości chciałby być przewodniczącym Nowej Lewicy, a stamtąd jest jest już bliższa droga na najwyższe stanowiska w państwie, choć na razie Krzysztof Gawkowski za bardzo się nad tym nie zastanawia. - Jak wygram wybory, to będę myślał o tym, żeby zostać premierem. Dzisiaj wspólnie z tandemem Czarzasty-Biedroń, ale i z Zanbergiem i z wieloma posłankami jesteśmy na dobrej drodze do tego, by odtworzyć mandaty w Sejmie i być mocnym sojusznikiem dzisiejszej opozycji w rozliczaniu PiS -zaznaczył.

Poniżej wideo z programu "Politycy od kuchni" z Krzysztofem Gawkowskim i galeria zdjęć

Politycy od kuchni - Krzysztof Gawkowski

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki