Prezesi spółdzielni ukradli 42 mln

i

Autor: "Super Express"

Prezesi spółdzielni ukradli 42 mln

2018-04-05 8:00

Traktowali spółdzielnię mieszkaniową i pieniądze mieszkańców jak swój własny folwark. Rozliczali fikcyjne remonty, brali łapówki, wypłacali sobie dziwne premie. Akt oskarżenia przeciwko 12 osobom związanym ze Śródmiejską Spółdzielnią Mieszkaniową wpłynął właśnie do sądu. Uzasadnienie liczy. ponad tysiąc stron!

Oskarżeni usłyszeli w sumie 88 zarzutów. W latach 2012-2014 według śledczych doprowadzili do szkód majątkowych sięgających blisko 42 mln zł i narazili spółdzielnię na niebezpieczeństwo kolejnych 120 milionów strat. To największa w ostatnich latach afera związana ze spółdzielnią mieszkaniową - i to jedną z największych i najbogatszych w stolicy, zarządzającą m.in. blokami osiedla Za Żelazną Bramą czy budynkami przy Grzybowskiej.

Główną bohaterką afery jest była prezes spółdzielni Krystyna R. - Usłyszała łącznie 35 zarzutów - niegospodarności, przywłaszczenia mienia i usiłowania oszustw - mówi prok. Łukasz Łapczyński, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej. Przestępczy proceder polegał przede wszystkim na rozliczaniu i przywłaszczaniu pieniędzy za fikcyjne remonty. Lewe faktury wystawiał Rafał Ch., mąż członka zarządu spółdzielni i głównej księgowej Agnieszki Ch., ona to rozliczała, szefowa Krystyna R. akceptowała i zgarniano pieniądze.

Zarząd spółdzielni chętnie korzystał z usług prawniczych zewnętrznej kancelarii adwokackiej, mimo że w ŚSM funkcjonował dział prawny. Nikt tych zleceń nie kontrolował, a pieniądze płynęły. Znany warszawski adwokat Marcin M. (syn byłego polityka SLD) ma dziś postawionych 11 zarzutów.

Pani prezes tak się rozbestwiła, że bez problemu formalnie wypłacała pieniądze sama sobie - przyznała sobie odprawę po śmierci męża Janusza R. (wieloletniego prezesa spółdzielni) - 400 tys. zł, ekwiwalent za niewykorzystany przez niego urlop - 200 tys. zł i premię dla siebie - 420 tys. i dla drugiego członka zarządu - 300 tys. zł. "W tym czasie - jak czytamy w akcie oskarżenia - odmawiała przyznania premii innym pracownikom spółdzielni, tłumacząc to trudną sytuacją finansową".

Dziś spółdzielnia już praktycznie nie istnieje. Jest w likwidacji. Mieniem zajmował się syndyk. Mieszkańcy jednak do tej pory odczuwają skutki złych rządów jej kierownictwa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki