Nie żyje Jan Lityński. Działacz Solidarności i doradca Bronisława Komorowskiego miał 75 lat

i

Autor: Twitter Nie żyje Jan Lityński. Działacz "Solidarności" i doradca Bronisława Komorowskiego miał 75 lat

Tragiczna śmierć Jana Lityńskiego. Zginął, ratując swojego psa. Co z ciałem legendy "Solidarności"?

2021-02-22 8:14

Wieść o tragicznej śmierci Jana Lityńskiego wstrząsnęła Polską. Działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL i były polityk utonął w rzece w Narew, gdy próbował uratować swojego psa. Miał 75 lat. Niestety, wciąż nie odnaleziono ciała Lityńskiego. W niedzielę późnym wieczorem policja przerwała poszukiwania i według najnowszych ustaleń nie zostały one jeszcze wznowione.

Jan Lityński zmarł śmiercią tragiczną. Polityk utonął ratując swojego psa na Narwi. Według ustaleń "Super Expressu" Jan Lityński był na spacerez z żoną Krystyną Lityńską. Około godziny 16:30 rzucił się na pomoc psu we wsi Kacice koło Pułtuska. Jan Lityński wpadł pod lód, niestety strażacy po przyjeździe na miejsce zdarzenia nie odnaleźli ciała. Zastali jedynie dziurę w kruchym lodzie. Na miejsce wezwano także nurków z Warszawy oraz uruchomiono drona. Mimo to, nie udało się odnaleźć ciała Jana Lityńskiego, jak przekazał st. kpt. Konrad Chrzanowski ze straży pożarnej w Pułtusku.

Zobacz: Odszedł Jan Lityński. Politycy żegnają działacza "Solidarności". Wzruszające słowa Bronisława Komorowskiego

Tak o tragicznym zdarzeniu pisała Lokalna "Pułtuska Gazeta Powiatowa". - Dziś, tuż przed godziną 17-tą pułtuska straż pożarna dostała zgłoszenie o prawdopodobnym utonięciu mężczyzny. Zgłoszenie nie było zbyt precyzyjne. Małżeństwo spacerujące po wale w okolicach oczyszczalni ścieków nagle spotkało zmarzniętą, mokrą kobietę z psem. Była w szoku. Powiedziała, że tam dalej utonął jej mąż! Spacerowicze zawiadomili straż, ale nie od razu byli w stanie precyzyjnie wskazać miejsce tragedii - podał portal pultusk24.pl.

Jan Lityński nie żyje. Poszukiwania ciała legendy "Solidarności"

- Straż wyruszyła natychmiast. Minęło jednak trochę czasu, zanim udało im się po śladach na śniegu znaleźć miejsce, gdzie załamany był lód na rozlewiskach w pobliżu głównego nurtu. W tym czasie w akcji brała już udział policja, która przywiozła na miejsce żonę mężczyzny. Potwierdziła miejsce tragedii. Powiedziała, że Jan Lityński próbował ratować psa, który ześlizgnął się do wody. Obok miejsca, gdzie było płytko była głębina, lód się załamał i mężczyzna porwany przez nurt zginął pod lodem - pisał lokalny portal.

Najpierw przeczesywano miejsce przy użyciu specjalnych bosaków. Nurkowie próbowali zejść pod wodę, jednak było to bardzo trudne ze względu na silny nurt oraz złą widoczność. W akcji skorzystano również ze specjalistycznego sonaru oraz drona z podczerwienią. Po dwóch godzinach poszukiwań straż zakończyła akcję ratowniczą, której prowadzenie w nocy mogłoby być niebezpieczne dla ekip ratunkowych. Dalsze decyzje w sprawie ma podjąć policja.

Jak poinformował w poniedziałkowy poranek dziennikarz Radia ZET, do tej pory nie ma decyzji o wznowieniu poszukiwań ciała Jana Lityńskiego. Wiadomo jednak, że akcja poszukiwawcza może być bardzo trudna ze względu na roztopy i podnoszący się poziom wody.

AKTUALIZACJA

Polska Agencja Prasowa porozmawiała z rzecznikiem Komendy Głównej Policji inspektorem Mariuszem Ciarką. Przyznał on, że policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Pułtusku wznowili poszukiwania za Janem Lityńskim. Wskazał, że w związku z poszukiwaniami ogłoszono alarm dla całego stanu osobowego Komendy Powiatowej Policji w Pułtusku. - Do Pułtuska skierowano 21 funkcjonariuszy Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji w Płocku. Poszukiwania prowadzą także funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej z łodzią i dwoma saniami lodowymi. Na miejscu pracują trzy grupy nurków i Ochotnicza Straż Pożarna z dronem - zdradził.