Donald Tusk przyznaje: Afera hazardowa była!

2010-02-05 3:40

Nowa, starannie ułożona fryzura i rzucający się w oczy makijaż miały być tajną bronią Beaty Kempy (44 l.) w starciu z premierem Donaldem Tuskiem, który stanął wczoraj przed komisją śledczą badającą aferę hazardową. Posłankę PiS zawiódł jednak słuch. Szef rządu wykorzystał potknięcie śledczej i w mistrzowski sposób udowodnił, że mija się z prawdą.

Zdeprymowana i zraniona Kempa do końca przesłuchania nie odzyskała już rezonu. Także pozostali śledczy nie potrafili wypunktować premiera Tuska. Do momentu zamknięcia gazety odbijali się od lidera PO niczym od chińskiego muru. Co więc zostanie z wczorajszego przesłuchania? Bez wątpienia stwierdzenie szefa rządu, który w przeciwieństwie do głównych bohaterów całej sprawy przyznał, że afera hazardowa była.

Przeczytaj koniecznie: Chlebowski atakuje: Afery hazardowej nie ma!

- Zachowanie urzędników pozwala na tego typu określenie - mówił premier. A to już postęp.

Przesłuchanie Tuska zaczęło się od ostrego spięcia z Beatą Kempą. Posłanka PiS usiłowała wmówić Donaldowi Tuskowi, że wspominając o ministerialnej notatce ws. ustawy hazardowej (chodziło o notatkę ministra Jacka Kapicy z lipca 2008 roku), użył słowa "poufna".

- Ja wcale nic takiego nie mówiłem - zareagował premier. - Głucha nie jestem - wypaliła posłanka PiS.

Zobacz wideo: Co o aferze hazardowej sądzą specjaliści

Zdenerwowany szef rządu poprosił o przerwę. Okazało się, że Tusk miał rację. Kempa nie miała wyjścia - musiała przeprosić. Posłowie z komisji wielokrotnie wracali do wątku przecieku (według Kamińskiego wyszedł on z Kancelarii Premiera). Ale i w tej sprawie nie doszło do przełomu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki