Amerykanie wierzą, że Barack Obama gwarantuje zmiany

2008-11-04 4:00

Dlaczego wyborcy Baracka Obamy będą głosować właśnie na niego? Powodów jest tak dużo, że w krótkim tekście trudno jest wszystkie wymienić, ale spróbujmy.

Zacznijmy od tego: Wielu Amerykanów ma dosyć ośmiu lat rządów George'a W. Busha. Mimo że John McCain stara się ich przekonać, że z Bushem niewiele ma wspólnego, i tak widzą w nim kontynuatora republikańskiej polityki jeszcze urzędującego prezydenta.

Demokraci - co oczywiste - nie chcą kolejnego republikanina w Białym Domu. Ale podkreślić trzeba, że nie tylko oni. Zwolennikami Obamy jest bardzo wielu wyborców niezdecydowanych. Wynika to m.in. z faktu, że sytuacja ekonomiczna w Stanach Zjednoczonych jest fatalna. Wielu Amerykanów, z którymi rozmawiam, nie pamięta tak ogromnego kryzysu. Oni chcą po prostu zmiany. Dlatego są nawet w stanie zaryzykować i wybrać człowieka, który - prócz sprawowania funkcji senatora - nie ma żadnego doświadczenia w sprawowaniu władzy wykonawczej. Wolą zatem postawić na niesprawdzonego człowieka, który obiecuje jednak duże zmiany. A Amerykanie tych zmian potrzebują, szczególnie w obliczu wspomnianego kryzysu gospodarczego.

Poza kwestiami ekonomicznymi o wyniku wyborów może też przesądzić wojna w Iraku. Obama obiecuje, że podczas jego prezydentury amerykańscy żołnierze zostaną z tego kraju wycofani. Jeszcze kilka miesięcy temu dla Amerykanów był to jeden z najważniejszych czynników.

Jest też wielu Amerykanów - głównie amerykańskich intelektualistów - którzy mówią: czas wreszcie pokazać, ze Stany Zjednoczone się zmieniły; że to naprawdę nie jest kraj, w którym przywiązuje się jakąkolwiek wagę do koloru skóry. I wielu Amerykanów - białych Amerykanów - zagłosuje na Obamę, żeby pokazać swoją postępowość. Na pewno na Obamę będą głosowali czarnoskórzy Amerykanie. Kilka dni temu rozmawiałem z mieszkańcami południowych dzielnic Waszyngtonu - to są czarne dzielnice - i oni wszyscy, jak jeden mąż, idą głosować na Obamę. To niesamowite. Jedna z jego zwolenniczek, starsza pani, Murzynka, powiedziała mi, że pamięta jeszcze czasy segregacji w szkołach. Ona chodziła do szkoły dla czarnych. Białe dzieci chodziły do szkoły dla białych. Kobieta ta stwierdziła: "Teraz, jeżeli wybierzemy Obamę, spełni się marzenie mojego życia, ponieważ udowodnimy, że myślenie o segregacji rasowej w Stanach Zjednoczonych odeszło w przeszłość". I to też jest niebywale ważny element tej kampanii wyborczej i tych wyborów.

Kolejna kwestia to polityka zagraniczna. Barack Obama kładzie większy nacisk nie na politykę siły, ale na dyplomację. Amerykanie nie chcą prezydenta, który będzie tupał nogą, który będzie straszył. Wolą, aby rozwiązywał konflikty przy stole, a nie przy użyciu broni. Taka miękka polityka może oczywiście obrócić się przeciwko Stanom Zjednoczonym. Jednak Amerykanie chcą mieć w Białym Domu kogoś, kto zapewni, że nie będzie kolejnych konfliktów i wojen, i uważają, że Barack Obama jest właśnie kimś takim.

Trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. W Stanach Zjednoczonych podział na grupy etniczne jest nadal bardzo silny. Ale w tej kwestii w ciągu ostatnich ośmiu lat też wiele się zmieniło. Na George'a Busha głosowali Latynosi. Na ich głosy liczył teraz McCain. Tymczasem okazało się, że większość Latynosów opowiada się za demokratą. A pamiętać trzeba, że w USA stanowią oni największą grupę nielegalnych imigrantów, których w sumie jest - według różnych szacunków - ponad 20 milionów. I oni chcą rozwiązań, dzięki którym będą mogli zalegalizować swój pobyt i normalnie żyć. To gwarantuje im czarnoskóry kandydat Barack Obama.

Marcin Wrona

Korespondent "Faktów" TVN w Stanach Zjednoczonych. Ma 39 lat

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki