Andrzej Arendarski: Rząd PO chce nam cenzurować Internet?

2011-03-16 3:00

Nowelizację ustawy medialnej komentuje szef Krajowej Izby Gospodarczej. - Rząd chce zdążyć z wprowadzeniem zmian przed prezydencją. Zbagatelizowano więc analizy, jakie skutki mogą przynieść zmiany w gospodarce, ale także wolności wypowiedzi. Może to też wynikać z urzędniczej nadgorliwości. Zaostrzenia przepisów proponowanych przez Brukselę - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Andrzej Arendarski.

"Super Express": - Zmiany w ustawie medialnej dotyczące treści w Internecie wprowadzane są szybko i wygląda na to, że niedbale. Skąd ten pośpiech?

Andrzej Arendarski: - Sam się zastanawiam. I mimo wszystko trudno mi zakładać złą wolę ustawodawcy, czyli rządu. Pośpiech wynika z tego, że rząd chce zdążyć z wprowadzeniem zmian przed prezydencją. Zbagatelizowano więc analizy, jakie skutki mogą przynieść zmiany w gospodarce, ale także wolności wypowiedzi. Może to też wynikać z urzędniczej nadgorliwości. Zaostrzenia przepisów proponowanych przez Brukselę.

Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Powołano do życia specjalny portal internetowy Lecha Kaczyńskiego

- Najgroźniejsze wśród zmian jest wprowadzenie cenzury Internetu. Politycy mianowani do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dostają władzę nad tym, jakie filmy będą mogły znikać z sieci. Jest tam wygodny zapis, że KRRiT będzie mogła nakazać zdjęcie filmu, jeżeli "zagrozi bezpieczeństwu, porządkowi bądź zdrowiu publicznemu". Szerokie pole do interpretacji dla tej czy innej koalicji w KRRiT.

- To musi niepokoić. Politycy i urzędnicy pytani o to odpowiedzą oczywiście, że "nikt rozsądny" nie chce wprowadzenia cenzury i sięgania po metody z ustrojów autorytarnych. Tyle że oddawanie ciału politycznemu prawa do decydowania, ingerowania i blokowania treści, które im się nie podobają, jest skandalem. I daje politykom takie narzędzia. Rozumiem ewentualne kary finansowe pod kontrolą sądu, ale nie coś takiego.

- Mówił pan o przepisach proponowanych przez Brukselę. Unia służy tu polskim politykom do usprawiedliwiania własnych bzdurnych decyzji. Tymczasem w dyrektywie, na którą się powołują, nie ma o tym ani słowa. Komisja Europejska wręcz podkreśla, że "nie zobowiązuje i nie zachęca państw członkowskich" do dodatkowego kontrolowania treści w mediach.

- To nie pierwszy przypadek używania Brukseli jako parawanu dla wymyślonych przez siebie działań. Myślę, że większość posłów nie czytała ustawy i nie orientuje się w przepisach proponowanych przez nowelizację ustawy. Stąd tak szerokie poparcie dla tych zmian.

- Nowelizacja zakłada, że każdy, kto ma stronę internetową i zamieszcza na niej jakieś filmiki, a jednocześnie prowadzi działalność gospodarczą, musi rejestrować się w KRRiT. Młody człowiek prowadzący bloga i pracujący jako samozatrudniony także.

- To nonsens wynikający z braku konsultacji z ekspertami bądź organizacjami pozarządowymi. Te i inne pomysły zrodzone w głowach polityków albo urzędników przyniosą groźne skutki albo staną się niewykonalnym przepisem. Jak egzekwować te przepisy wobec setek tysięcy blogerów? Sam prowadzę działalność gospodarczą. Prowadzę też bloga. I nie zamierzam się rejestrować, bo to absurd. Teraz będę musiał zachować na blogu odpowiednią ilość "treści europejskich" i dbać, by nie były to filmy "bulwersujące nieletnich". Nie bardzo wiem, co może w nich bulwersować, więc powinienem wprowadzić jakieś mechanizmy zabezpieczające...

- Wspomniał pan, że nie posądza rządzących o złą wolę. Do wypełnienia założeń nowelizacji potrzebna jest być może armia urzędników. Dla lidera partii mnóstwo dodatkowych etatów, które może obsadzić działaczami PO bądź PSL...

- No tak, i jednocześnie podkreślać, że to nie rząd, ale Bruksela wymusiła... Liczę, że ustawa jednak nie wejdzie w tym kształcie. Nawet jeżeli przejdzie machinę partyjną w parlamencie, wystąpimy o weto prezydenta.

- Czy ta sprawa nie daje się zakwalifikować jako działanie polityków na niekorzyść państwa? Firmy działające rynkowo zarejestrują się poza UE bądź w innym kraju. Unikną głupiego prawa, ale państwo straci na podatkach, które przestaną płacić w Polsce...

- Prokuratura, niestety, nie przyjęłaby takiej skargi, ale jestem pewien, że same firmy po zapoznaniu się z ustawą zaczną naciskać na prezydenta i parlament. Choćby z tego względu, że nowelizacja uprzywilejowuje firmy zagraniczne. Pomijając już naruszanie wolności wypowiedzi. Nie jest tak jak mówi poseł Śledzińska-Katarasińska z PO, że ustawa coś porządkuje. Jedyne, co robi, to wprowadza pewną dowolność interpretacji i wiele zagrożeń.

Andrzej Arendarski

Prezes KIG, minister w rządzie Hanny Suchockiej

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki