Andrzej Dera: Krzysztof Olewnik mógł przeżyć

2011-02-16 17:53

O projekcie raportu komisji śledczej ds. zbadania śmierci Krzysztofa Olewnika "Super Express" rozmawia z Andrzejem Derą. - Gdyby policja albo niezależnie od niej prokuratura zrobiły co do nich należy, to Krzysztof Olewnik by żył - mówi wiceprzewodniczący komisji.

"Super Express": - W mediach pojawiły się założenia projektu komisji śledczej badającej sprawę śmierci Krzysztofa Olewnika. Czy zbiór tych uwag i wykaz nadużyć nie pozostanie tylko na papierze? Podobnie jak owoce prac wielu innych komisji?

Andrzej Dera: - Już jest inaczej, gdyż podczas prac komisji śledczej policja sama wprowadziła szereg zmian. W znacznej mierze zmieniło to jej funkcjonowanie, przynajmniej w podobnych przypadkach. W 2009 roku sprawcy wszystkich porwań dla okupu zostali złapani. Samo to pokazuje, że było warto. Nasz raport rozprawia się też z działaniem prokuratury i policji w latach 2001-2009, pokazując wstrząsającą liczbę błędów.

- Sens istnienia komisji śledczych bywa podważany. Po co istnieje, skoro sprawą zajmuje się prokuratura?

- Komisja zajmuje się aspektami, które prokuratury nie interesują. Komisja śledcza nie zajmuje się szukaniem winnych i motywów zbrodni. Zajmuje się funkcjonowaniem organów państwa. Dzięki niej można wskazać, gdzie i dlaczego państwo funkcjonuje źle.

Przeczytaj koniecznie: Piotr Pytlakowski: Komisja ds. zbadania śmierci Krzysztofa Olewnika nie przybliżyła nas do prawdy

- I co udało się ustalić?

- Błędy i niedociągnięcia, o których wspominałem, często były wręcz podstawowe. Sprawdzając je udało nam się ustalić, że gdyby policja albo niezależnie od niej prokuratura zrobiły co do nich należy, to Krzysztof Olewnik by żył.

- Komisja wskaże ludzi, przez których zaniedbania Olewnik zginął, choć mógł przeżyć?

- Komisja, jak wspomniałem, nie jest od wskazywania winnych. Wykażemy jednak, że mieli sprawę na talerzu, wszystko było ustalone, trzeba było tylko wypełnić swoje obowiązki.

- Mówi pan o braku rzetelnego podejścia do pracy. Bardziej szokujący jest jednak wątek sprowadzania śledztwa na złe tory przez policjantów bądź prokuraturę...

- Niestety, to prawda. Ingerencję, tuszowanie śladów pokazują już dwa filmy zrobione w domu Olewnika. Do tego usiłowano pchnąć śledztwo na ślepy tor. Ukierunkować je na samouprowadzenie, bagatelizować kryminalny wątek. To było celowe. Było też sygnalizowanie przestępcom, że interesuje się nimi policja. Grupa przestępcza miała własnych ludzi w policji, a prokuratura nie prowadziła odrębnego śledztwa, które ma sprawdzić, kto dopuszcza do przecieków. Bandyci mieli też wiedzę o treści przesłuchań i potrafili grozić świadkom.

- Ta sprawa stała się głośna i trafiła przed komisję wyłącznie dzięki determinacji ojca i siostry Krzysztofa Olewnika. Na ile podobne skandale i nadużycia są normą, a na ile wyjątkiem?

- Niestety, takich przypadków jest znacznie więcej. Nawet jako poseł otrzymuję wiele skarg na policję czy prokuraturę. Nie wszystkie dotyczą aż takich tragedii. Ale też nie każda rodzina ma środki i determinację, by dochodzić sprawiedliwości, tak jak Olewnikowie. Oczywiście też nie wszyscy policjanci bądź prokuratorzy działają w ten sposób. Ale system i pewne zurzędniczenie jest podobne. Znamy taki filmowy obraz skorumpowanego policjanta bądź prokuratora. Niestety, w Polsce nie jest to tylko fikcja na potrzeby telewizji.

Andrzej Dera

Wiceszef komisji śledczej ds. zabójstwa Olewnika, poseł PiS

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki