Anna Komorowska: Najpierw urlop, potem Pałac (WYWIAD!)

2010-07-07 8:00

Pierwsza dama nie zmienia trybu życia. Wczoraj jak co dzień poszła na zakupy. Potem udzieliła nam pierwszego wywiadu po wyborach Chociaż jej mąż został prezydentem, Anna Komorowska (58 l.) nie zmienia swych zwyczajów i upodobań. Wczoraj podpatrzyliśmy ją, jak sama dźwiga zakupy i wyprowadza psa.

Godzina 8.30, warszawskie Powiśle. Z przedwojennej kamienicy, gdzie wciąż mieszka rodzina nowego prezydenta Polski, wychodzi pani Anna Komorowska. Za kilka godzin jej mąż uroczyście odbierze na Zamku Królewskim uchwałę potwierdzającą jego wybór na prezydenta.

A ona, jak co dzień, wybrała się na poranne zakupy dla rodziny. Z koszykiem w ręku, ze spanielką Draką przy nodze. Pani Anna w małym sklepiku kupiła twarożek, zieleninę i dwie wielkie butle wody mineralnej. A później sama przyniosła to wszystko do domu.

"Super Express": - Co pani teraz czuje - wielką radość czy wielką ulgę?

Anna Komorowska: - Przede wszystkim mam poczucie ogromnej satysfakcji, że się udało. Zwłaszcza że ta kampania z różnych względów nie była łatwa.

- Niemal do końca obaj kandydaci szli łeb w łeb. Denerwowała się pani?

- Muszę przyznać, że od początku wierzyłam w zwycięstwo męża. Choć oczywiście zawsze w człowieku jest jakiś margines niepewności. 10 lat temu byłam w Waszyngtonie i z bliska obserwowałam tamtejsze wybory prezydenckie. Wieczorem wszyscy ogłosili wygraną Ala Gore'a. Tymczasem rano obudziliśmy się w zupełnie nowej rzeczywistości, z innym prezydentem. Dlatego z tyłu głowy była pewna niepewność.

- Teraz mogło być podobnie. Kilka minut po północy prezydentem był Jarosław Kaczyński!

- Na szczęście położyłam się spać pół godziny wcześniej.

- Mąż też już spał?

- Nie, śledził wszystko do końca. Wiem, że był spokojny. Bardziej denerwowali się nasi znajomi. Rano rozdzwoniły się telefony z pytaniami: do kogo można wystąpić o odszkodowanie z tytułu omal nie przebytego zawału serca.

- Rano był szampan?

- Wieczorem w gronie rodzinnym otworzyliśmy butelkę szampana.

- Jest pani dumna z męża?

- Oczywiście. Doskonale jednak wiem, że przed nim ogromne zadanie do wykonania.

- Teraz przed wami przeprowadzka. Zresztą nie pierwsza w życiu.

- Wbrew pozorom tak często się nie przeprowadzaliśmy. W obecnym domu mieszkamy przeszło 25 lat. Jak na dzisiejsze standardy - to bardzo długo. Wcześniej przeprowadzaliśmy się dwa razy. Tak więc to będzie nasza trzecia zmiana miejsca zamieszkania.

- Kiedy to nastąpi?

- Myślę, że dopiero po oficjalnym zaprzysiężeniu męża. Teraz bardziej niż o przeprowadzce myślę o urlopie. Chyba nam się należy? (śmiech).

- Zabierzecie młodsze dzieci do pałacu?

- Rozmowy w tej sprawie trwają.

- Ale psa Drakę zabierzecie na pewno?

- Chyba tak. Myślę, że uda mi się z nią w tej kwestii porozumieć. I nie będę czekała do Wigilii, by przemówiła ludzkim głosem.

- Kreacja na zaprzysiężenie już gotowa?

- Na pewno będzie!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki