Chłopczyk, który prawie zamarzł. KIEDY WRACA DO DOMU?! Mama Adasia: "Wszyscy żyją naszym dzieckiem"

2014-12-04 20:00

Lekarze wybudzili ze śpiączki dwuletniego Adasia, który trafił do szpitala w stanie skrajnej hipotermii. Chłopczyk z godziny na godzinę czuje się coraz lepiej. Po wyjściu ze szpitala będzie wymagał troskliwej opieki i rehabilitacji.

Historia Adasia przybiera rangę cudu. Wzruszenia nie kryją nawet lekarze. - Dziecko, które było już na drugim świecie, zebrało się i jest z nami, wróciło do nas, do świata żywych. (...) Ja mam pełną odwagę mówić o cudzie. Eksperci się mogą spierać, dla mnie to jest cud - mówi z ekscytacją prof. Janusz Skalski, lekarz opiekujący się Adasiem.

Zobacz: Koszyce Wielkie. Matka zostawiła maluszka w samej koszulce i pieluszce w LODOWATYM pokoju!

Malec od wczoraj oddycha samodzielnie i reaguje na polecenia. Wypił nawet kilka łyżek herbaty i wziął do ręki zabawki. Każdy najmniejszy postęp w wykonaniu Adasia przybliża go do odzyskania pełni sił i powrotu do zdrowia.


Doktor Skalski zaznaczył jednocześnie, że Adaś będzie potrzebował teraz troskliwej opieki. Rodzice maluszka nie mogą się doczekać powrotu synka do domu. - Rodzina, bliscy, wszyscy dzwonią i się pytają. Wszyscy żyją naszym dzieckiem - mówi wzruszona mama Adasia.

Adaś trafił do szpitala w Krakowie-Prokocimiu w stanie hipotermii. Temperatura ciała chłopca wynosiła 12,7 stopnia Celsjusza. Dotychczas najniższa temperatura ciała uratowanej wyziębionej osoby wynosiła 13,7 stopnia Celsjusza. Przypadek Adasia jest absolutnie wyjątkowy.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki