Ciechanowiec: Matka zostawiła roczne dziecko w zamarzającym samochodzie

2010-12-15 12:51

Zanosząca się płaczem malutka dziewczynka omal nie zamarzła na śmierć w samochodzie przez bezmyślną matkę. 29-latka z Ciechanowca (woj. podlaskie) zostawiła 15-miesięczną córeczkę w aucie przy mrozie sięgającym -10 st. C. i wyszła na zakupy do apteki. Nie było jej ponad pół godziny. W tym czasie szyby zdążyły już pokryć się szronem, a przerażone dziecko dygotało z zimna.

Aż strach pomyśleć co by się stało gdyby przechodzące w pobliżu zaparkowanego przez sklepem daewoo kobiety nie spostrzegły przez zamarzające szyby auta odciśniętych rączek dziecka i zapłakanej twarzyczki.

Przerażone natychmiast zawiadomiły policję z Wysokiego Mazowieckiego. Jedna próbowała nawet na własną rękę odnaleźć rodziców maleństwa. Funkcjonariusze zjawili się błyskawicznie, w takiej dramatycznej sytuacji wiedzieli, że liczy się każda minuta. Bez problemy otworzyli samochód i wyciągnęli przestraszoną, płaczącą dziewczynkę. Temperatura na zewnątrz sięgała -10 st. C. i w aucie zrobiło się przeraźliwe zimo.

Przeczytaj koniecznie: Zachodniopomorskie: Korek na trasie Kołobrzeg- Koszalin. Samochody utknęły w zaspach na całą noc. Droga krajowa nr 11 znów nieprzejezdna

Roczna dziewczynka natychmiast została przewieziona do szpitala. Na szczęście skończyło się na strachu. Lekarze stwierdzili, że nie nabawiła się żadnych odmrożeń. Rozpoczęły się też gorączkowe poszukiwania matki dziecka. 29-latka sama zadzwoniła na policję. Po wyjściu z apteki zobaczyła bowiem, że w samochodzie nie ma jej córeczki.

Bezmyślna matka była zdziwiona, że stróże prawa zabrali jej maleństwo. Nie było jej przecież „tylko” pół godziny, bo utknęła w kolejce w aptece, a córka smacznie spała gdy gasiła silnik auta i wychodziła na zakupy.

Policjanci ustalają, czy 29-latka  swoim zachowaniem nie naraziła córeczki na niebezpieczeństwo. Niewykluczone, że poniesie konsekwencje nieodpowiedzialności, a  nawet usłyszy zarzuty.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki