Działoszyn: Cyrk runął na widzów, nikt nie zginął

2010-03-15 3:00

Prawdziwy koszmar przeżyli wczoraj mieszkańcy Działoszyna, którzy wraz ze swoimi dziećmi wybrali się do cyrku. O godz. 17., w trakcie przedstawienia, na publiczność nieoczekiwanie zawalił się wielki cyrkowy namiot. To cud, że w wypadku ranne zostały tylko cztery osoby: dwie dorosłe kobiety i dwie dziewczynki.

To miał być wyjątkowy dzień. Na przyjazd cyrku czekały wszystkie dzieci z Działoszyna, niewielkiej miejscowości w województwie łódzkim. Bilety rozeszły się w mig. Na niedzielne przedstawienie przyszedł tłum - bo aż 189 osób. Wszyscy świetnie się bawili, aż do momentu, gdy nagle, tuż przed godziną 17 silny podmuch wiatru wstrząsnął wielkim cyrkowym namiotem. Słupy podpierające konstrukcję waliły się niczym domek z kart, a podziwiający występy cyrkowców widzowie zaczęli w panice szukać wyjścia spod płachty namiotu.

Kozia Góra: Przemytnik chciał rozjechać rodzinę, zginął na miejscu

- To był prawdziwy koszmar. Jakimś cudem zdążyłem ciałem zasłonić dziecko, a potem wyprowadzić je spod zawalonej konstrukcji - opowiada roztrzęsiony Maciej Kurek, który wraz z synem wybrał się na niedzielne przedstawienie.

Na całe szczęście obsłudze w porę udało się opanować panikę i wyprowadzić ze środka wszystkich widzów. - Cztery osoby doznały niegroźnych obrażeń - mówi młodszy aspirant Krzysztof Pach (35 l.), rzecznik policji w pobliskim Pajęcznie, i dodaje, że choć sprawa wyglądała bardzo poważnie, to na szczęście skończyła się tylko na strachu oraz ogólnych potłuczeniach.

Na obserwację do szpitala w Wieluniu trafiły cztery ranne osoby. Początkowo na badania przewieziono tylko 28-letnią kobietę. Godzinę później w szpitalu znalazły się dwie, z pozoru niegroźnie ranne, dziewczynki (5 l. i 10 l.), które dopiero w domu zaczęły skarżyć się rodzicom na silne bóle głowy. Na oddział trafiła też jeszcze jedna ofiara tragicznego zdarzenia - kobieta. Stan zdrowia całej czwórki jest stabilny.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki