Dramat emeryta patrioty: Przez cztery dni czekałem na gips

2018-07-30 7:30

To zdjęcie robi wstrząsające wrażenie: starszy człowiek leży na chodniku, obok aktówka i kule. Mężczyzna nie może się podnieść, przechodnie go omijają, są przekonani, że to pijak. A on błaga o ratunek. Ma złamana nogę i od wielu godzin nie może się doczekać medycznej pomocy. Za chwilę odmówi mu jej pogotowie. Minie kolejna doba, zanim nad Marianem Szymańskim (64 l.) z Gubina zlituje się polska służba zdrowia.

Dramat emeryta - patrioty

i

Autor: DUT

Zaczęło się od narodowej flagi. Pan Marian, człek zacny, społecznik, stwierdził, że oto wielkimi krokami nadciąga kolejna rocznica Cudu nad Wisłą, więc nabył biało-czerwoną. I wracając ze sklepu - runął jak długi. Noga bolała niemiłosiernie, ale rencista chciał wierzyć, że to tylko stłuczenie i sycząc z bólu jakoś dokuśtykał do domu. Ale nazajutrz było gorzej, więc zamówił taksówkę i obrał kurs na lekarza rodzinnego.

- Podwójne złamanie – zawyrokował medyk i skierował rencistą do gabinetu chirurga. Ale gabinet zamknięty był na cztery spusty, bo jeden doktor pojechał na urlop, a drugi zachorzał. Chciał nie chciał, pan Marian ruszył z powrotem do domu, ale pieszo, bo na taryfę już nie miał. Daleko nie uszedł. Ciemno zrobiło mu się przed oczami i osunął się na chodnik.

- Był wycieńczony, więc zadzwoniłam po pogotowie – opowiada Marta Jasion (54 l.), która jako jedyna pochyliła się nad zrozpaczonym człowiekiem. - Opisałam jego obrażenia, a dyspozytor na to, że karetki nie przyśle, bo życiu pacjenta nic nie grozi. I że zawiadomi policję, jak będę blokowała linię!

I tak pan Marian kolejną noc spędził w domu. Rankiem znów ruszył do przychodni i tym razem jakaś litościwa lekarka osobiście wezwała pogotowie. - Już czuję się lepiej, ale gorycz została – mówi rencista z gipsem na nodze i drzewcem flagi w ręku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki