Paweł H. bywał w domu pani Zofii jeszcze za życia jej męża. Za każdym razem pożądliwie łypał wtedy na lornetkę. Nikt jednak nie pomyślał, że wyczekuje dogodnej okazji, by ją ukraść.
Po śmierci małżonka Zofia C. widywała Pawła H. tylko sporadycznie, w sklepie czy kościele, ale okazało się, że ten o lornetce nie zapomniał. Obmyślił plan jej zdobycia, który postanowił zrealizować w ostatnią niedzielę. Zaczaił się obok gospodarstwa rodziny C. i wyczekiwał, kiedy domownicy pojadą do kościoła na południową mszę.
Może nie zauważył, że pani Zofia jednak została, bo pewny siebie wkradł się do domu. Widząc kobietę, zażądał wydania lornetki. Pani Zofia nie stawiała oporu, bo napastnik był pijany. Prosiła sąsiada, by się uspokoił. Posłusznie chciała oddać lornetkę.
Ale wtedy jakiś diabeł wstąpił w Pawła H. Zaczął wrzeszczeć, że zabije panią Zofię. Uderzył ją, wyciągnął z kieszeni nóż. Zrobił zamach, lecz kobieta zasłoniła się lewą ręką. Dłoń zaczęła obficie broczyć krwią.
Napastnik chwycił lornetkę, nie wyszedł jednak z łupem. Jeszcze raz uderzył gospodynię i rzucił się na nią jak dziki zwierz. Na nic zdały się jej błagania. Paweł H. zgwałcił panią Zofię. Po wszystkim kazał kobiecie klęczeć i przysięgać, że nikomu nie powie, co się stało. Na koniec uciekł.
Zofia C. powiadomiła policję. Paweł H. został zatrzymany pod sklepem z lornetką. Na ubraniu miał ślady krwi. Sąd w Sokołowie Podlaskim aresztował go na trzy miesiące. Grozi mu 12 lat więzienia.
- Ten drań mnie upokorzył. Zgwałcił, groził śmiercią. Boję się, że może mnie zabić, kiedy wyjdzie z więzienia - łka pani Zofia.
PS. Imię i inicjały ofiary zostały zmienione
None