Wczoraj opisaliśmy historię Lidii Trojanowskiej (51 l.) z Jabłońca, która pożyczyła 300 zł, a teraz komornik z tego powodu chce zająć jej dom. W podobnej sytuacji jest Paweł Kuś, który mieszka w sąsiedniej wsi. Krótkoterminową pożyczkę zaciągnął w grudniu 2010 r. w firmie Decret z Jaworzna na Śląsku. Tej samej, która oszukała panią Lidię.
Zobacz też: Kamienna Góra. PSYCHOL ZABIŁ SIEKIERĄ 10-latkę. Kim jest?
- Potrzebowałem pieniędzy na święta. Wziąłem 840 zł pomniejszone o 42 zł. To kwota, która miała być całkowitym kosztem "chwilówki". Jeszcze przed Nowym Rokiem oddałem pieniądze przedstawicielowi firmy pożyczkowej - opisuje Paweł Kuś. Zadowolony, że udało się mu zorganizować święta dla żony i synka, zapomniał o całej sprawie. Do czasu, kiedy przyszło do niego wezwanie do zapłaty 5 tys. zł z tytułu weksla będącego zabezpieczeniem "chwilówki". - Według umowy pożyczkodawca miał prawo "wypełnić go na kwotę odpowiadającą należności głównej, łącznie z odsetkami" - mówi pan Paweł. - Te 5 tys. jest wzięte z sufitu! Spłaciłem kredyt, a firma wyciąga ode mnie kolejne pieniądze! - złości się i szuka innych ofiar naciągaczy ze Śląska. Sprawą jego i podobnie oszukanych osób zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze. Poszkodowanych mogą być setki.